Niewiele brakowało, aby strażacy, udzielający pomocy mieszkańcom przy piątkowej ulewie, sami stali się jej ofiarami.
Woda podmyła nową strażnicę przy ul. Sokoliki, i tylko sprawna akcja samych gospodarzy zapobiegła całkowitemu zalaniu obiektu.
Akcja ratowania strażnicy trwała od 15. 30 do późnego wieczora, więc podczas największych podtopień trzeba było ją wyłączyć z działań.
W mieście było mniej strażaków, bo musieli ratować obiekt przy Sokolikach.
– Z okolicznych pól i kanalizacji wszystka woda zbierała się na naszym terenie i groziła zalaniem budynku wewnątrz – powiedział starszy aspirant Andrzej Bartyzel, dowódca zmiany.
W mieście pomocy mieszkańcom udzielała tylko jednostka z ulicy Sudeckiej.
Mieszkańcy pytają jednak, gdzie jest tu logika i zasadność istnienia jednostki, która podczas największej potrzeby udzielania pomocy musi ratować własne pomieszczenia. – Odkąd pamiętam rok rocznie to miejsce już zanim powstała ta strażnica, zalewane było wodą – mówi jeden z okolicznych mieszkańców.
Złośliwi już składają gratulację osobom, które projektowały i budowały strażnicę.