Jeleniogórzanie z rynku nie czują się wyróżnieni przez to, że mieszkają w reprezentacyjnej części stolicy Karkonoszy. – Reprezentacyjna to ona jest tylko z nazwy – mówi nam pan Łukasz, który poinformował Jelonkę o proteście mieszkańców. – Nie dość, że podcienia są brudne i zabazgrane farbami, to jeszcze, kiedy są koncerty, wszystko jest obsikane przez młodzież, która wlewa w siebie piwsko i nawet nie chce się jej iść do postawionych przenośnych toalet.
No i decybele. Te przeszkadzają nie tylko lokatorom rynkowych kamienic. – W trakcie Juwenaliów mieliśmy w BWA promocję albumu wystawy fotograficznej „Karkonosze”. Z powodu hałasu trzeba było zamykać okna, a zaproszeni goście „dusili się” w sali pozbawionej klimatyzacji – mówi Janina Hobgarska, dyrektorka Biura Wystaw Artystycznych.
O ile dla gości galerii hałasy nie są utrapieniem częstym, o tyle dla mieszkańców bywają gehenną. Miarka przebrała się podczas wspomnianego już studenckiego święta. Głośny koncert Fort BS przedłużył się, a zdenerwowani lokatorzy – nie zważając na legendę grupy – zawiadomili policję, która kazała przerwać występ ze względu na zakłócenie ciszy nocnej.
Kolejna porcja głośnych wrażeń szykuje się już latem. Najpierw teatry uliczne, później cykl koncertów i w końcu Wrzesień Jeleniogórski. Mieszkańcy mówią: nie! Ale ich sprzeciw nie wpłynie na decyzję ratusza: imprezy odbędą się tam, gdzie je zaplanowano. Rynek jest centrum miasta, a ono musi żyć. Tak więc jeleniogórzanie z placu Ratuszowego są skazani na hałas.
Miasto stara się organizować niektóre koncerty poza starówką. Jednak głównie ze względu na ograniczoną powierzchnię rynku, a nie z powodu hałasów. Dla dobrych akustyków plac Ratuszowy jest lepszy niż pole lub lotnisko: stanowi zamkniętą przestrzeń i łatwiej im zapanować nad dźwiękiem.