Jacek Pielich w swoim referacie „Historia komunikacji miejskiej w Wałbrzychu” odniósł się do faktu „wymyślenia” nowego środka lokomocji jakim był tramwaj. Wydarzenie to miało miejsce w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Od razu zyskał on duże uznanie i wszystkie większe miasta zakładały u siebie tego typu komunikację. Powstawały coraz większe sieci komunikacji tramwajowej. Miasto Wałbrzych, a właściwie jego przedstawiciele, nie chcąc wydawać pieniędzy w niesprawdzony system, spokojnie czekali, zapoznając się z problemami z jakimi spotykali się ci, którzy już podjęli decyzję o wdrożeniu tego nowego środka transportu. Nie trwało to jednak zbyt długo i już w 1896 roku powstał pierwszy projekt budowy linii tramwajowej łączącej Wałbrzych ze Świdnicą. Niestety okazało się, że była to zbyt pośpieszna decyzja i projekt ten nie doczekał się realizacji. Jednak kolejny już tak. Miało to miejsce w roku 1898. Na początek wybudowano elektrownię miejską mającą zasilać tramwaje, a następnie uruchomiono pierwszą trasę łączącą Sobięcin ze Szczawienkiem. W roku następnym tramwaje kursowały także z Placu Grunwaldzkiego do Dworca Głównego, a po dziesięciu kolejnych latach do Szczawna Zdroju. W latach dwudziestych XX wieku tramwaje dowoziły pasażerów na Rynek, Nowe Miasto i do Rusinowej.
Ponieważ nowe linie wciąż nie zabezpieczały rosnących potrzeb mieszkańców, pod koniec lat trzydziestych XX wieku powstała pierwsza linia autobusowa a kilka lat później pierwsza linia trolejbusowa. Do jej uruchomienia wykorzystano tabor zakupiony w Marsylii. Niestety w latach 1945-1960 nie dbano o wymianę taboru, który tak się zdekapitalizował, że podjęto decyzję o likwidacji komunikacji tramwajowej. Ostatni tramwaj zjechał do zajezdni w 1966 roku. Likwidowane połączenia tramwajowe zastępowano połączeniami trolejbusowymi. Jednak ten typ środków komunikacyjnych także zaczęto wkrótce wycofywać. Ostatni trolejbus z odcinka Rusinowa - Stary Zdrój odjechał 31 czerwca 1973 roku. Od tej pory w Wałbrzychu rozwijała się tylko komunikacja autobusowa.
Stefan Okoniewski przygotował referat „Energetyka w Wałbrzychu”. Gdy w tym mieście podjęto decyzję o uruchomieniu połączeń tramwajowych, od razu przystąpiono do budowy elektrowni miejskiej (1896 r.), która miała zasilać ten nowoczesny w tamtych czasach tabor. Budowa trwała dwa lata. Ponieważ były to początki, po kilkunastu latach przystąpiono do modernizacji elektrowni i jej rozbudowy. Podobne prace podjęto po I wojnie światowej i po kolejnej. Ta elektrownia nie była jedyną na terenie Wałbrzycha, nie była także pierwszą. Pierwsza powstała w roku 1892. Zbudował ją prywatny przedsiębiorca H. Wunder. Prąd tam wytwarzany był zużywany do oświetlenia warsztatu, okolicznych domów i browaru. Nie trwało to jednak zbyt długo. Po doprowadzeniu linii energetycznej z elektrowni miejskiej przestano wytwarzać prąd w tym zakładzie. W latach próżniejszych budowano kolejne niewielkie elektrownie zakładowe, przede wszystkim w istniejących kopalniach. Wkrótce zaczęto budować elektrownie wodne. W okolicach Wałbrzycha pierwsza powstała na rzece Bystrzyca (1916 r.). Wiązało się to oczywiście z budową tamy przegradzającej rzek i utworzeniem zbiornika wodnego. W tym wypadku tama miała 44 metry wysokości, długość w koronie 230 metrów, a zbiornik mógł pomieścić 8 mln metrów sześciennych wody.
W 1904 roku powstała elektrownia Victoria, która po modernizacji w latach 1907, 1911 oraz rozbudowie w latach 1922-3, oraz latach trzydziestych, czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku stała się jedną z największych elektrowni w Polsce. W roku 1957 jej moc wynosiła 127 MW. Większa od niej na naszym terenie okazała się zbudowana wkrótce elektrownia Turów.
Marek Szot przedstawił „Krzyże pokutne na terenie powiatu wałbrzyskiego”. Zanim przeszedł do omawiania obiektów opowiedział o zasadach i aktach prawnych regulujących postępowanie w razie morderstwa dokonanego w średniowieczu, gdyż prawo takie funkcjonowało właśnie w tym okresie. Gdy pojmano człowieka, który pozbawił inną osobę życia, organizowano rozprawy pojednawcze. Miały one na celu doprowadzenie do pojednania rodziny zamordowanego z jego mordercą. Nie chodziło bowiem o jedynie słuszny w takim wypadku wyrok – karę śmierci. Bardziej o to, by pomóc pokrzywdzonej rodzinie. Oprócz tego złoczyńca zobowiązany był wyrokiem sądu do upamiętnienia swojej ofiary poprzez postawienie w miejscu, wskazywanym przez rodzinę zabitego, kamiennego krzyża. Czasami wykonywano zamiennie kapliczkę. W powiecie wałbrzyskim zachowane krzyże znajdują się w następujących miejscowościach: Cisów, Glinno, Golińsk, Lubiechów, Niedżwiedzice, Myślinów, Stare Bogaczowice, Struga, Wałbrzych Gaj, Wałbrzych Poniatów, Zagórze Śląskie.
Roman Kowalski podjął temat „Parki Krajobrazowe wokół Wałbrzycha”. W okolicy Wałbrzycha powołano Park Krajobrazowy Sudetów Wałbrzyskich o powierzchni 6493 ha i otulinie mającej 2894 ha. Założono go w roku 1998. Najmłodszy park bo założony w roku 1991 to Park Krajobrazowy Gór Stołowych. Ma on powierzchnię 8140 ha ale nie posiada otuliny. Najstarszym parkiem jest założony w 1981 roku Książanki Park Krajobrazowy. Jest on niewielki w porównaniu z poprzednimi. Ma bowiem tylko 3155 ha, posiada jednak 5933 ha otuliny.
Jako ostatni wystąpił Krzysztof Tęcza. Ponieważ ostatnio Wałbrzych, za sprawą informacji o ukryciu tu Złotego pociągu, okazał się najbardziej znanym miastem w Polsce, postanowił nawiązać do tego tematu. Wszak ukryte skarby zawsze interesowały mieszkańców każdego regionu. - Tym razem przedstawiłem historię nieznanego z nazwiska i imienia Francuza, który w latach powojennych ponoć odnalazł jedną z wielu skrytek, które powstały tu pod koniec wojny. Niestety długo nie cieszył się swoim szczęściem gdyż znalazł się zawistny człowiek, który aby przejąć ów skarb pozbawił go życia – opowiada Krzysztof Tęcza.
- Dzięki uprzejmości znanych przewodników jeleniogórskich (Wiktora Gumprechta i Janusza Perza), obecnych wraz ze mną na Sympozjum, odegraliśmy scenkę przedstawiającą ostatnie chwile owego Francuza. Przedstawienie było tak realistyczne, że niektórym trudno było uwierzyć, iż nie jest to prawda. Najważniejszym jednak z owego przekazu było podanie tytułu tematu niespodzianki jak było napisane na plakacie. Otóż od przezwiska owego Francuza część Wałbrzycha, w której miało miejsce to tragiczne wydarzenie, została nazwana Paryżem – mówi Krzysztof Tęcza.