Grają w słońcu i deszczu. Rezygnują dopiero wtedy, gdy skwar czy ulewa są naprawdę nie do zniesienia. Najpierw – trzeba wyprowadzić zza pionków figury, bo inaczej gra się nie rozkręci. Najcenniejszy jest goniec, którego warto mieć jak najdłużej. A potem? Każdy z graczy dąży do tego, by w jak najmniejszej liczbie ruchów zaszachować i uwięzić monarchę. I tak przez wiele godzin, partia za partią, od dziesięcioleci.
Pan Tadeusz do stołów z szachownicami przy ul. Bankowej zasiada od 67 roku. Chętnie dzieli się swoją wiedzą, ale nie zdradza wszystkich tajemnic królewskiej gry. Nigdy nie grał i nie gra „na kasę”. Rozgrywki na wolnym powietrzu są dla niego okazją do rozmowy z przyjaciółmi – i dobrym ćwiczeniem na rozgrzanie umysłu.
– Rozruszanie starej głowy. Pograć, pogadać i przynajmniej kilka razy wygrać. Pokonać tych, którzy też przychodzą tu od lat. Dla nas to świetny sposób na spędzenie wolnego czasu. A gra się intensywnie, przez wiele godzin. Najlepiej wiosną, choć w jesienne czy nawet zimowe dni, gdy dopisuje pogoda też staramy się choć trochę szachować – mówi z uśmiechem.