W mieszkaniu Eweliny O., matki Radka i Julki, rzadko jest spokój. Kiedy progi domu przekroczy Artur J. ojciec rodzeństwa, dochodzi do awantur, nawet „na noże”. Zaczyna się od rozmowy, kończy na przewracaniu różnych przedmiotów w mieszkaniu, wyzwiskach, w końcu przeraźliwym płaczu dzieci. Sąsiedzi nie chcą wtrącać się do całej tej sytuacji, ale na krzywdę nie mogą już patrzeć.
– To jest prawdziwy koszmar. Poza tym dzieci są przestraszone, często głodne i godzinami bez opieki.– mówi jedna z sąsiadek.
Ewelinę O. widzą tylko jak wraca z pracy lub wygląda przez okno. – Szkoda tych dzieci. Przecież kiedyś dojdzie tu do tragedii i znowu się powie, że sąsiedzi nie reagowali – dodają.
Ewelina O. do mieszkania przy ul. Szymanowskiego wprowadziła się pod koniec maja tego roku. Wcześniej mieszkała przy Transportowej wraz z ojcem dzieci. Odkąd się poznali była bita i zastraszana. Uciekła od niego i znalazła mieszkanie na Zabobrzu.
Artur J., mieszka w schronisku dla bezdomnych. Ma dobrą opinię. Do mieszkania Pani Eweliny przychodzi, kiedy chce. I to właśnie z powodu tych wizyt pojawia się problem, o którym niewiele wiedzą, ale głośno mówią sąsiedzi.
Ewelina O. prostuje jednak wersję sąsiadów, którzy twierdzą, że to ona sama wpuszcza ojca dzieci do mieszkania i robi awantury. – Przychodzi tatuś dzieci i nas tłucze, taki jest tu problem – mówi zdenerwowana. – Od pięciu lat mnie bije i nikt nie reaguje.
Kilka razy wzywała policję. Funkcjonariusze są bezradni. Mówią, że do spraw rodzinnych się nie wtrącają. – Na Radka, starszego syna, ojciec już wielokrotnie podniósł rękę. Dziecko sika teraz po nocach, a jak widzi ojca to wpada w szał i ucieka. On ma cztery i pół roku, a ma taką psychikę, co facet dwudziestoletni, który nie wiadomo co przeszedł w życiu.
– Tata przychodzi i bije mamę – mówi czterolatek patrząc na podłogę. – Mnie też bije często. Lepiej byłoby jakby tutaj nie przychodził.
– Ich ojciec próbuje przekupić synka cukierkami – opowiada matka. – Jak jestem w pracy, przychodzi do niego na podwórko i zabiera go ze sobą niby na cukierki czy lody. Nigdy jeszcze nie wywiązał się z tych obietnic. Po spacerze z ojcem dziecko wraca do domu przestraszone i zapłakane. Na takich wycieczkach ojciec często na niego wrzeszczy. Sąsiedzi tego już nie widzą.
Artur J. mimo takiego postępowania, jest przez sąsiadów tolerowany. W wielu przypadkach wynika to ze strachu. Niestety nikt jak dotychczas nie próbował pomóc Ewelinie wyrzucić awanturującego się Artura J. z jej mieszkania.
– Jeśli zachowuje się spokojnie to niech odwiedza te dzieci – mówią sąsiedzi. – Jak się kłócą, nikt się nie wtrąca bo to przecież strach. Już podobno kilka razy z nożem za nią ganiał – słyszymy.
Kobieta wynajmuje mieszkanie za 350 zł. To dużo. Eweliny O. nie stać na meble. Jedzenie i utrzymanie dzieci jest ważniejsze. Dostaje alimenty, pomaga jej matka. Jest ciężko, ale daje radę. Jeszcze żeby miała spokój i mogła się uwolnić od niechcianego mężczyzny.
Prawo po jej stronie
– Pani Ewelina powinna złożyć oficjalne doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez byłego męża. Bo rodzinna przemoc jest przestępstwem, za które grożą sankcje karne – mówi prawnik Halina Skorupska. W przypadku spowodowania zagrożenia dla życia lub zdrowia – nawet do pięciu lat więzienia. Niestety, kobiety w jej sytuacji często boją się oficjalnie o tym zawiadamiać organy ścigania. Obawiają się, że sprawca będzie tym jeszcze bardziej rozjuszony i agresywny – dodaje.
(tejo)