Chodzi o odcinek drogi w Cieplicach, na którym prace prowadzone są od 28 października przez firmę Sanex, której Przedsiębiorstwo „Wodnik” zleciło wykonanie przyłącza kilku przydrożnych domów do miejskiej kanalizacji.
Ja przy tej ulicy pracuję i codziennie jeżdżę do pracy omijając te wykopy, bo po tych dziurach co prawda przejechać można, ale szkoda mi samochodu – mówi pan Marek Leśniak. – To jest inwestycja wykonywana typowo po polsku. Zaczyna się coś robić, nie kończy się tego i zostawia bałagan na długie miesiące. Szkoda komentarza. Ja zdążyłem się do tego już przyzwyczaić, bo jest to jeden z wielu absurdów – dodaje jeleniogórzanin.
Przy plusowych temperaturach, rozkopana droga zamienia się w grzęzawisko wypełnione wodą, więc kierowcy robią co mogą, by je ominąć. Jedni jeżdżą po asfaltowej części ryzykując zderzeniem z autami jadącymi z naprzeciwka, inni próbują błoto omijać bokiem.
Rzecznik Urzędu Miasta w Jeleniej Górze Cezary Wiklik tłumaczy, że „prace musiały zostać podjęte w okresie jesienno-zimowym, bo w innym przypadku istniało zagrożenie, że inwestor by nie otrzymał dofinansowania z funduszy unijnych”.
Według planu, roboty powinny być zakończone w styczniu br. i zarówno wykonawca, jak i inwestor robią wszystko, by je w tym okresie sfinalizować, chociaż „odkrywki” i ujawnione przy planowanych robotach inne, dodatkowe prace, mogą wpłynąć na niewielkie przesunięcie terminu robót – czytamy w odpowiedzi Cezarego Wiklika, rzecznika Urzędu Miasta w Jeleniej Górze. - Niepodjęcie z kolei prac dodatkowych (wstępnie nieplanowanych) w tym cyklu robót mogłoby w konsekwencji oznaczać, że w krótkim czasie trzeba byłoby pruć nawierzchnię nowej jezdni. Dzięki niewielkiemu opóźnieniu można zrealizować wszystkie prace przy jednym cyklu. System organizacji ruchu został przyjęty i zatwierdzony przez MZDiM oraz policję. Postulowane przez niektórych mieszkańców „wahadło” jest stosowane na tym odcinku ulicy w sytuacji wykonywania prac (wtedy kierują ruchem pracownicy wykonawcy), w pozostałym czasie zrezygnowano z ruchu wahadłowego. Oznaczałoby ono bowiem duże opóźnienia także w kursowaniu autobusów kilkunastu linii, co przekładałoby się na spóźnienia pracowników jadących do swoich zakładów, przesiadek i inne perturbacje. System organizacji ruchu zatwierdzony na te roboty wymaga co najwyżej ostrożniejszego przejazdu przez krótki odcinek ubytków w nawierzchni. Za utrudnienia w imieniu wykonawcy i inwestora przepraszamy.
Spotkany przez nas na miejscu pracownik firmy Sanex tłumaczył nam natomiast, że obecnie wykonano już „główną nitkę przyłącza” położoną w jezdni i firma planowała ułożenie warstwy zabezpieczającej drogę, ale żaden zakład nie produkuje obecnie asfaltu.
Jak tylko ruszy „asfaltownia”, to położymy tu warstwę zabezpieczającą, a kiedy warunki na to pozwolą, do miejskiej kanalizacji przyłączymy te budynki, które obecnie jeszcze przyłączone nie są – powiedział nam pracownik firmy Sanex, który nie chciał podać nam swoich danych.
Podkreślał on jednak, że wykonawca codziennie wyrównuje nawierzchnię zniszczonej drogi, ale kierowcy ponownie ją rozjeżdżają.