Co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, dziś jest rzeczywistością. W niegdyś zanieczyszczonej rzece pływają pstrągi, jelce, płocie, lipienie. Są okonie. Trafiają się szczupaki. Pojawiają się także raki.
Mieszkańcy nie dowierzają czystości Bobru w centrum Jeleniej Góry.
– To chyba żart – mówi pan Zbigniew, starszy jeleniogórzanin. – Widać, że woda w rzece jest brudna. Proszę zobaczyć, co dzieje się na brzegach. Tam są sterty odpadków – przekonuje.
Częściowo zgadzają się z nim wędkarze. Brzegi rzeczywiście wymagają systematycznego czyszczenia.
Woda za to jest w miarę czysta. Gdyby taka nie była, nie byłoby w niej wymagających takiego środowiska pstrągów.
– Łowię od szóstego roku życia. Jest to dla mnie świetny sposób na pozbycie się stresu i odpoczynek – mówi Remigiusz Troć, pasjonat wędkarstwa, którego spotkaliśmy nad Bobrem.
Akurat ma dzień urlopu. Wybrał się na ryby.
Dla wielu wędkarzy pasjonatów wielkość ryb nie jest najważniejsza. Dla nich liczy się głównie możliwość kontaktu z naturą. Na wyjazd za miasto nie zawsze mają czas.
Dużym zagrożeniem dla ryb w Jeleniej Górze i okolicach są ci „wędkarze”, którzy nie przestrzegają też okresów i wymiarów ochronnych. Dla pstrąga to 30 cm.
– Zabierają wszystko, co złowią. Podczas tarła pstrągi pływają tuż pod powierzchnią wody.
Okazja dla zaopatrzonych w ostre narzędzia kłusowników, kolejnej plagi rzek, stawów i jezior w pobliżu stolicy Karkonoszy.
Patrząc z boku można wnioskować, że wędkarstwo jest nudnym zajęciem. Wędkarze przekonują, że to nieprawda.
Troć uważa, że byłby w stanie przekonać każdego, że nie tylko spinningowe wędkarstwo jest frajdą dla każdego.
Wszyscy mają w sobie instynkt łowiecki. Panie również. Wędkowanie nie musi polegać na zabieraniu na patelnię wszystkiego, co się złowi. Wśród amatorów spędzania czasu z wędką nad wodą coraz modniejsza staje się zasada łowienia bez zabijania. Złowione ryby po prostu wypuszczają do wody.