Klinika „Wzrok” znana jest na całym Dolnym Śląsku. Pacjenci kojarzą ją ze Szklarską Porębą, dlatego też właścicielom zależy, żeby dalej tam działała. Okazuje się jednak, że teraz jest to trudne i w obecnej sytuacji bardziej można tylko liczyć na cud, żeby sytuacja pozostała bez zmian.
Arkadiusz Wichniak, burmistrz Szklarskiej Poręby, wypowiedział firmie „Wzrok” początkowo dzierżawę budynku „Oko III”. Okazało się, że jest to niezgodne z prawem, ponieważ przedsiębiorstwo dzierżawi cały kompleks, na który składają się trzy budynki. Podjęto więc decyzję o wymówieniu dzierżawy na wszystkie trzy nieruchomości.
Powodem wymówienia umowy przez gminę mają być zbyt niskie kwoty dzierżawy, płaconej miastu przez klinikę „Wzrok”.
– Nieruchomość „Oko III” ma charakter typowo hotelarski i nie możemy pozwolić na to, żeby przedsiębiorstwo płaciło za nią tak niskie kwoty, bo miasto traci pieniądze – powiedział Arkadiusz Wichniak. Spółka za metr kwadratowy powierzchni użytkowej płaci 3,80 zł, tymczasem inni dzierżawcy pensjonatów płacą 18,60 zł.
– Jeżeli ktoś użytkował nieruchomość przez kilkanaście lat płacąc za dzierżawę kwoty wielokrotnie niższe niż te obowiązujące na rynku, to zrozumiałe jest, że nie zgadza się z naszym postępowaniem, bo to nie jest w jego interesie. Tę sytuację tolerowano przez kolejne kadencje samorządu i dopiero teraz rada miasta i burmistrz podjęli tak trudne i ważne dla miasta decyzje – mówi przewodniczący rady Grzegorz Sokoliński.
– Zarzuca się nam, że mamy problemy finansowe, a klinika już dawno temu straciła swą dawną świetność. To jest nieprawda – ripostuje Iwona Giertuga, prezes Prestomax S. A. – „Wzrok” ma się dobrze, potwierdzają to również nasi pracownicy. Regularnie płacimy podatki i wywiązujemy się ze wszystkich umów. Poza tym, budynki, które 17 lat temu dostał w dzierżawę mój ojciec, zostały nie tylko wyremontowane, a właściwie odbudowane, zwłaszcza w przypadku „Oko III”. Nasz wkład w nieruchomości będące cały czas własnością miasta, rzeczoznawca oszacował na dwa miliony złotych.
Spółce „Wzrok” pozostało pół roku na opuszczenie dzierżawionych budynków i przeprowadzkę do nowej siedziby. Przeniesienie sal operacyjnych i sprzętu medycznego to jednak olbrzymi kłopot i ryzyko uszkodzenia sprzętu o dużej wartości. Właściciele firmy prosili chociaż o przedłużenie terminu wypowiedzenia, jednak i to spotkało się z odmową. Teraz obie strony staną przed sądem, ponieważ właściciele czują się poszkodowani opiniami z wydawanego przez samorząd biuletynu, które godzą w dobre imię kliniki.
Burmistrz nie uważa, żeby w biuletynie pojawiła się jakakolwiek informacja niezgodna z prawdą.
– Budynki po spółce najprawdopodobniej sprzedamy. Ogłosimy oczywiście przetarg, w którym będą mogli wziąć udział również dzierżawcy, jeżeli zechcą kupić tę nieruchomości. Jeżeli nie, to sami postaramy się o to, żeby w obiektach dalej prowadzono działalność medyczną – mówi Arkadiusz Wichniak.
Decyzje burmistrza miałyby przynieść miastu znaczne korzyści finansowe. Będzie to zależało jednak od tego, czy uda się sprzedać budynki po dobrej cenie, co najmniej pokrywającej koszty rekompensaty za inwestycje wykonane przez dzierżawców. Na razie wszyscy czekają na referendum, bo w sytuacji, gdy mieszkańcy odwołają obecne władze, sytuacja może się diametralnie zmienić.
Mieszkańcy Szklarskiej Poręby nie chcą, aby klinika, która istnieje w mieście od kilkunastu lat i daje zatrudnienie ludziom, nagle zawiesiła swą działalność i przeniosła się do sąsiedniego Karpacza lub Świeradowa Zdroju, bo takie rozwiązanie biorą pod uwagę właściciele. Z pewnością nie stracą na nim przyjezdni pacjenci, ale mogą stracić mieszkańcy miasta pod Szrenicą.
Narażali na stratę pieniędzy
W Szklarskiej Porębie umowę dzierżawy wypowiedziano 11 dzierżawcom pensjonatów, którzy na początku lat 90 przejęli budynki po Funduszu Wczasów Pracowniczych. Użytkownicy podkreślają, że były one zdewastowane, a na ich remont wydano ogromne pieniądze, które miasto będzie musiało zwrócić i w ten sposób burmistrz naraził miasto na wielomilionowe straty. Włodarze miasta odrzucają te zarzuty i argumentują, że dzierżawcy chcieliby w dalszym ciągu użytkować obiekty płacąc grosze, narażając miasto na straty.