Państwo Houillié i Reille – rodzice dwóch jedenastolatków, którzy pobili się na skwerze i jeden drugiemu wybił kijem zęby – postanawiają załatwić sprawę „ugodowo” i spisać oświadczenie dotyczące tego zdarzenia. W tym celu spotykają się w domu Houillié, gdzie Annette, doradczynię ds. spadkowych (Małgorzata Osiej-Gadzina) i Alaina Reille’a, wziętego prawnika (Piotr Konieczyński) i przyjmują gospodarze: Véronique, pisarka dorabiająca w księgarni (Elwira Hamerska-Kijańska) oraz Michel, hurtownik AGD (Jarosław Góral).
Véronique i Michel oczekują, że państwo Reille złożą podpis pod oświadczeniem i przeproszą ich syna, który ucierpiał w bójce wywołanej przez rówieśnika. Jednak „negocjacje” – od słowa do słowa, od fasadowej życzliwości i fałszywego uśmiechu - zmieniają się w upiorną awanturę „podlaną” obficie rumem, którego nikomu nie żałuje gospodarz domu.
W myśl sentencji „chcesz poznać naturę drugiego człowieka - daj mu wódki albo władzy”, działanie trunku Michela obnaża hipokryzję i ciemne strony charakterów poszczególnych postaci dość stereotypowo sportretowanych przez Yasmine Rezę jako przedstawiciele typowej zakłamanej i snobistycznej (francuskiej – choć chyba to coraz bardziej ogólna cecha) klasy średniej przywiązanej do gadżetów współczesności.
Alkohol budzi drzemiące w postaciach potwory, które – z pazurem drapieżcy – zamieniają niewinne z początku spotkanie pod pretekstem pogodzenia dzieci, w koszmarny wieczór. Wszyscy działają sobie na nerwy i zrzucają maskę dobrego wychowania. A w finale, Annette niczym zwierzę z poświęceniem wędrująca na czworakach rozrzuca i niszczy świeże czerwone tulipany. Aż się chce zanucić tekst „Kultu”: „Gdy nie ma dzieci w domu to jesteśmy niegrzeczni”!
Chociaż niektóre sceny i riposty spierających się małżonków wywołują szczery śmiech (choćby Annette topiąca telefon komórkowy, nieodłączny gadżet jej męża w wazonie z tulipanami), sztuka nie przybiera kształtu banalnej scenicznej farsy. Przekształca się w dramat ludzki. – Wierzę w boga mordu. To jedyny bóg, który rządzi od zarania dziejów! – mówi w pewnym momencie pracoholik i wyalienowany z życia rodzinnego Alain Houillé, w oparciu o opowieści o dzieciach z Konga, które za pomocą ostrych narzędzi wyrzynają się wzajemnie. Z drugiej strony mamy też tu echo popadającego w skrajności nurtu ochrony zwierząt i Michela, któremu Annette zarzuca "morderstwo" chomika.
To nie jest przedstawienie z tezą. Spektakl Bogdana Kocy nie moralizuje widzów na siłę i zostawia im otwartą furtkę do przemyśleń. Właściwy rytm dialogów burzą telefoniczne rozmowy, dobrze spektaklowi robi zderzenie kontrastowych emocji. I zdaje się, że reżyser miał świadomość niebezpieczeństw interpretacyjnych związanych ze sztuką Yasminy Rezy, która bywa często kojarzona z lekką komedyjką.
Jest tu podkreślająca dramaturgia wydarzeń. I co w teatrze nie zdarza się często – sztuce towarzyszą zapachy! Pachnie na widowni kawa ekspresso, którą namiętnie piją bohaterowie. Roztacza się woń tanich perfum, którymi Véronique próbuje „zabić” smród wymiocin Annette (na szczęście - są dla widza bezzapachowe). Śmiech na sali uświadamia być może, że nie wszyscy zrozumieli symbolikę ukrytą w dialogach. Jednak z drugiej strony trudno tę sztukę oglądać z kamienną twarzą (co z pewnością niektórym się zdarzyło). Spłaszczając nieco założenie oświecenia, komediodramat Yasmine Rezy uczy bawiąc.
Przyglądamy się ostrym i zabawnym zachowaniom, którymi rządzą mechanizmy psychologiczne grup społecznych. Dzięki świetnie dobranej i zróżnicowanej obsadzie patrzymy na bohaterów z żalem, że są tak niedoskonali. A udało się z tej kąśliwej satyry wydobyć od aktorów dramatyczny potencjał na wiarygodne nakreślenie gorzkich wyrazistych psychologicznych portretów.
Nie da się zapomnieć wewnętrznego krzyku, z jakim zmaga się w kontakcie z innymi zahukana Annette w wykonaniu Małgorzaty Osiej-Gadziny. Pełna wyrazu i wewnętrznej siły jest poraniona Véronique, którą gra Elwira Hamerska-Kijańska. Piotr Konieczyński z przyklejoną do ucha komórką ukazując dramat Alaina znalazł ironiczny dystans do postaci cynicznego samca żywiciela rodziny, który nie uratuje życia gasnącego związku, tylko dłubie płatki ocalałego tulipana. Jarosław Góral nie dał się unieść fali wydarzeń i wyartykułował niepokojąco obrazoburczą spowiedź zblazowanego Michela. Warto zauważyć, że bohaterowie – mimo bełkotliwej mowy charakteryzującej osobnika „pod wpływem”, świetnie zapanowali nad dykcją, co osobom „pod gazem” raczej się nie udaje.
W „Bogu mordu” mamy galerię nie szanujących się frustratów, hipokrytów, paskudnych osobników i uprawiających rywalizację: „kto komu bardziej dokopie”. Każda z postaci nosi cechy wielu naszych znajomych i nas samych. Godne polecenia, tym bardziej, że sztuka została przygotowana w bardzo szybkim tempie i z całą pewnością będzie „dojrzewała” ze spektaklu na spektakl. Dziś, prócz aktorów i reżysera, oklaskiwano także Barbarę Grzegorzewską, która przełożyła dzieło Yasmine Rezy (2006 rok) z francuskiego.
Po dzisiejszej premierze odbyła się krótka uroczystość, podczas której Tadeusz Wnuk, aktor Teatru im. Norwida, ogłosił wyniki plebiscytu publiczności 40. Jeleniogórskich Spotkań Teatralnych. Wygrało przedstawienie „Nad” Teatru Jaracza z Łodzi (reż. Waldemar Zawodziński). Drugi był „Diabeł w purpurze” (reż. Romuald Szejda – Teatr Scena Prezentacje z Warszawy), a trzecie miejsce zajęły „Stworzenia sceniczne” w reż. Roberta Czechowskiego z Lubuskiego Teatru im. Kruczkowskiego z Zielonej Góry. Nagrodę za najlepszą kreację aktorską przyznaną przez młodzieżowe jury JST odebrał z rąk Krzysztofa Pulkowskiego Krzysztof Śmiałek za rolę Czerhesa Peltza w sztuce „Szyc” (Teatr Barakah z Krakowa, reż. Ana Nowicka). Na tradycyjnym bankiecie kosztowano przekąsek w stylu francuskim. Swoją propozycję w postaci ekologicznych smakołyków przedstawił też sklep "Dary natury".