W ramach Klubu Religioznawczego „Kastalia” odbyło się wczoraj spotkanie na temat grupy religijnej zwanej Schwenkfeldystami, którzy zamieszkiwali niegdyś tereny Pogórza Kaczawskiego. Gościem Sandry Nejranowskiej-Białki był historyk, pracownik Muzeum Regionalnego w Jaworze Mirosław Szkiłądź.
Autorem doktryny był pochodzący spod Osieka pod Legnicą, Kaspar Schwenkfeld, uczeń samego Marcina Lutra. Rok po ogłoszeniu „95 Tez” doznał, jak to sam określał, Nawiedzenia Pańskiego. Sprawiło, że zaczął myśleć inaczej niż jego mistrz. Głosił radykalny rozdział władzy kościelnej od państwowej, wolność wyznania, tolerancję wobec innych wyznań.
Marzyło mu się stworzenie jednego Kościoła chrześcijańskiego. Był niechętny używaniu broni i przeciwny wstępowaniu do armii. Sprzeciwiał się także chrztowi dzieci, gdyż uważał, że dziecko nie jest świadome wagi tego sakramentu. Chciał zniesienia urzędów kościelnych. Radykalny podział między uczniem a nauczycielem nastąpił w 1526 roku. Jego postawa nie podobała się także katolikom.
Pierwsi Schwenkfeldyści pojawili się na Pogórzu Kaczawskim 1554 roku. Kilka lat później Schwenkfeld został oskarżony o herezję i musiał wyemigrować w 1529 roku do Strasburga, a stamtąd do Augsburga, gdzie dokonał żywota. Zaś jego zwolennicy, którzy ostali się na Śląsku, prześladowani, zmuszeni zostali do emigracji do USA. Założony przez nich Kościół działa do dziś w Pensylwanii.
Pamiątek po Schwenkfeldystach trochę się jednak uchowało. W miejscu gdzie chowano zmarłych w Twardocicach postawiono pomnik w 1863 roku upamiętniający to miejsce, na którym widnieje napis: „W tym miejscu spoczywają Bogu wierni Schwenkfelderowie pochowani w latach 1720-1740”.
Pomnik ten ufundowali w 1863 roku amerykańscy, ziomkowie z Proboszczowa, Twardocic, Dłużca i Bielanki. Ich potomkowie mieszkający w USA przyjeżdżają coraz częściej pod pomnik, aby złożyć wyrazy pamięci i szacunku przodkom, a także miejscu, w którym narodziła się ich religia. Ostatnia wizyta miała miejsce w 2010 roku.
Według podania ukutego przez przeciwników doktryny, niegdyś nad Pogórzem Kaczawskim leciał sobie diabeł, który miał ze sobą ogromny wór, gdzie trzymał Schwenkfeldystów. Kiedy przelatywał nad Ostrzycą Proboszczowicką, górą, która ma bardzo charakterystyczny, szpiczasty kształt, zahaczył workiem o szczyti w ten sposób Schwenkfeldyści rozsypali się po okolicy.