Jak mówi Jadwiga Reder-Sadowska, Miejski Rzecznik Konsumentów w Jeleniej Górze, co roku takie historie z urlopu przywozi od kilku do kilkunastu jeleniogórzan. Przykładem jest urlop młodego małżeństwa z małym dzieckiem, które swoje wyjątkowe wakacje chciało przeżyć w Warszawie. Foldery reklamowe hotelu, w którym się zatrzymali urlopowicze, zapewniały o licznych atrakcjach dla dzieci, wygodzie i spokoju. Słowem, miało to być wymarzone miejsce na wypoczynek po całorocznej harówce.
- W rzeczywistości okazało się, że w hotelu nie było żadnego pokoju zabaw, huśtawek, zabawek czy jakichkolwiek atrakcji dla dzieci. Co więcej pomieszczenia dla dorosłych miały też wiele uchybień. Małżeństwo złożyło reklamacje, ale została ona odrzucona przez właścicieli hotelu jako niezasadna. W ramach zadośćuczynienia firma zaproponowała tylko 20 procent upustu przy wykupie kolejnego pobytu. Urlopowicze zgłosili się do mnie. Po kilkunastu pismach do różnych instytucji, w tym do zarządu hotelu, wielu prośbach i groźbach, małżeństwo odzyskało pełną kwotę za feralny pobyt – mówi Jadwiga Reder-Sadowska.
Inną historię z urlopu przywiozło starsze jeleniogórskie małżeństwo, które wykupiło pobyt nad morzem w miejscowości Sianożęty. Jeleniogórzanie na wypoczynek zabrali ze sobą pięcioletnią wnuczkę. Mieli spędzić dziewięć dni w spokojnej, malowniczej i położonej nad samym morzem agroturystyce, której ofertę znaleźli w Internecie. Za pobyt zapłacili z góry, 1800 zł. Tymczasem agroturystyką okazała się stodołą przerobioną na pokoje.
Zamiast błogiego spokoju małżeństwo musiało znosić pijackie burdy, a kiedy o pierwszej w nocy urlopowicz poprosił pozostałych gości o ciszę, usłyszał od właściciela „agroturystyki”, że nie życzy sobie takich uwag. Następnego dnia jeleniogórzanie zauważyli, że mają porysowany samochód. Po trzech dniach wrócili do domu bez pieniędzy, wakacji, zmęczeni upałem i znerwicowani. Sprawę zgłosili do miejskiego rzecznika konsumentów, który już zaczął działać, jednak jak skończy się ta historia, nie wiadomo.
- Zanim wyjedziemy na wakacje warto dokładnie wszystko sprawdzić, mamy bowiem tylko jeden urlop w roku, niczego nie można powtórzyć czy skorygować. Foldery i strony internetowe mogą zawierać najróżniejsze rzeczy, które w rzeczywistości mogą okazać się fikcją. Przed wpłaceniem pieniędzy warto zaczerpnąć rady osób, które były w danym miejscu. Można też zadzwonić do urzędu gminy i zapytać, czy nie ma skarg na hotel czy agroturystykę, do której się wybieramy – podpowiada rzeczniczka konsumentów.
Przed wyjazdem na zagraniczne wakacje dobrze jest też odwiedzić kilka fachowych stron internetowych: Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które opisuje rodzaje zagrożeń w konkretnych miejscach, Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który szczegółowo wyjaśnia i opisuje ceny roamingu oraz Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, gdzie znajdziemy wskazówki dotyczące poruszania się po drogach, utrudnieniach, objazdach, atrakcjach itp.
Nie można też zapomnieć o Europejskiej Karcie Ubezpieczenia Zdrowotnego, którą można wyrobić bezpłatnie w ciągu jednego dnia w Narodowym Funduszu Zdrowia. Wyjazd bez takiej karty oznacza, że za skorzystanie z pomocy medycznej w innym kraju zapłacimy z własnego portfela.
- Warto pamiętać, że jako konsumenci mamy liczne prawa, ale i obowiązki. Do nich należy dokładne sprawdzenie obiektu, w którym zamierzamy wypoczywać pod kątem legalności funkcjonowania, warunków w nim panujących, warunków zawartych w umowach, okresu reklamacji itp. Nie można też jechać z nastawieniem, że coś na pewno będzie nie tak i dzięki temu odzyskamy część swoich pieniędzy, bo tego typu zachowania zazwyczaj kończą się fiaskiem. Trzeba pamiętać, że zagranicą korzystanie z Internetu w telefonie może kosztować nawet 18 zł za jednostkę, a hotel trzygwiazdkowy w Grecji może oznaczać zupełnie inne standardy niż w Polsce – ostrzega Jadwiga Reder- Sadowska.