Wtorek, 3 grudnia
Imieniny: Franciszka, Ksawerego
Czytających: 14372
Zalogowanych: 93
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Z choroby leczy się pomagając innym

Niedziela, 25 września 2016, 7:03
Aktualizacja: Poniedziałek, 26 września 2016, 14:15
Autor: Angelika Grzywacz–Dudek
Jelenia Góra: Z choroby leczy się pomagając innym
Fot. Angelika Grzywacz–Dudek
Przez 11 lat dzień w dzień przygotowywał, a później rozwoził kanapki dla potrzebujących dzieci z jeleniogórskich szkół i placówek, a od dziewięciu lat odwiedza i wspiera chorych z Zakładu Opiekuńczo–Leczniczego Caritas w Jeleniej Górze. Mowa o Piotrze Wilczyńskim zgłoszonym przez naszych Czytelników do grona „Zwykłych – niezwykłych Jelonki.com”. Pomoc innym jest jego rehabilitacją dającą mu siłę i motywującą do działania.

Piotr Wilczyński, jako jeden z nielicznych, otwarcie mówi o swojej chorobie, która – jego zdaniem - cały czas w Polsce traktowana jest jak temat tabu. - Jestem chory na schizofrenię i mówię o tym po pierwsze dlatego, że chcę być uczciwy wobec tych, którzy mnie znają, a poza tym uważam, że w Polsce potrzebna jest edukacja ludzi dotycząca chorób psychicznych. Czasami przez wiele miesięcy jest dobrze, ale kiedy pojawia się nawrót choroby, leczę się w szpitalu przez 3-4 miesiące. To o tyle trudne, że chory nie potrafi rozróżnić rzeczywistości od zdarzeń wytworzonych przez własną wyobraźnię, widzi ludzi i słyszy głosy, których nie ma. Wmawia sobie, że wszystko sprzysięga się przeciwko niemu, chociaż w rzeczywistości tak nie jest. Większość chorych, to ludzie samotni, tak jak ja. Na szczęście są leki, które pomagają. Ale potrzebna jest też pomoc innych. Kiedyś znalazł się ktoś, kto mi pomógł, dlatego czuję, że mam dług do spłacenia wobec innych potrzebujących ludzi – dodaje Piotr Wilczyński, który nie zawsze zmagał się z chorobą.

Do Jeleniej Góry przyjechał z rodzicami (mamą Renatą i ojcem Edwardem) jako niemowlak. Wówczas zamieszkał w pierwszym bloku wybudowanym koło ZSOiT (tzw. Budowlanki). Początkowo uczył się w Szkole Podstawowej nr 3 (obecnie SP nr 8), a następnie Szkole Podstawowej nr 7 (gdzie rodzice przenieśli go ze względu na wyższy poziom nauczania). Później wybrał Technikum Samochodowe w ZST Mechanik. – Zawsze interesowałem się motoryzacją i elektroniką, dlatego wybrałem tą szkołę, która w tamtych czasach była dość prestiżowa. Żeby się do niej dostać trzeba było zdać egzaminy wstępne– dodaje.

Po technikum chciał dostać się na studia informatyczne, ale nie zdał egzaminów wstępnych. Trafił na dwa lata do wojska, do Szkoły Podoficerskiej w Grudziądzu. – Tu dojrzałem i zmotywowałem się do walki o wybrane studia. Przygotowałem się do egzaminów i udało się. Dostałem się i z bardzo dobrym wynikiem skończyłem Informatyzację Naukowo – Techniczną na Uniwersytecie Śląskim. Wtedy były to ogromne komputery typu Odra, a informatyk był „Alfą i Omegą” od wszystkiego, co wiązało się z komputerami – dodaje jeleniogórzanin.

Na studiach Piotr Wilczyński poznał swoją żonę, z którą wrócił do Jeleniej Góry, gdzie urodziła się jego córka Agnieszka (21 lat, obecnie studiuje w Krakowie). Podjął pracę w PM Poland, wówczas BELOIT-POLAND S.A. (dawniej znanej jako FAMPA). – To była firma, z której wyjeżdżało się na zagraniczne szkolenia – opowiada P. Wilczyński. – Niestety w 2000 roku rozchorowałem się na schizofrenię. Moje życie zupełnie się zmieniło. Po leczeniu rozpocząłem swoją działalność charytatywną. Zaczęło się od tego, że na cmentarzu spotkałem księdza Jerzego Gniatczyka z Kościoła na Osiedlu Czarnym. Powiedział mi, że w salce przy kościele codziennie robione są kanapki dla potrzebujących dzieci i że mogę tam przyjść by pomóc. Pomyślałem: „o czym on mówi”, ale poszedłem i zostałem tam przez 11 lat. Wstawałem o czwartej rano, by na piątą być na miejscu. Dojeżdżałem tam rowerem lub samochodem. Od szóstej do ósmej w cztery osoby (a czasami i w dwie) robiliśmy po 500 – 700 kanapek dla dzieci. Posiłki sam rozwoziłem po szkołach. Dzieci objęte naszą pomocą były wybierane przez nauczycieli poszczególnych szkół. Raz kanapki były z dżemem, innym razem z wędliną. Na Dzień Dziecka robiliśmy je z kremem orzechowym. Dzieci mnie dobrze znały. Kiedy tylko przyjeżdżałem, pytały z czym są kanapki. Ich radość i uśmiech były nie do przecenienia. W 2013 roku zrobiliśmy milionową bułkę, którą dostał prezydent Marcin Zawiła. Oczywiście nie robiłem tych bułek sam. Do dzisiaj kanapki dla dzieci przygotowują tam: Teresa Gregorczyk, Laila Łoś i Jadwiga Kownacka. Ja w 2013 roku podjąłem pracę w firmie komputerowej i musiałem zrezygnować z działań na rzecz dzieci, ale znalazłem sobie nowe wyzwanie – opowiada P. Wilczyński.

Od 2007 roku odwiedza i wspiera chorych z Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego Caritas w Jeleniej Górze, zwanego przez wielu „hospicjum”. – Tam poznałem 43-letnią Adę z czterostronnym porażeniem kończyn, która może tylko poruszać głową, 52-letnią Ewę z zanikiem mięśni, Leszka po 50-tce, Maćka, Filipa i innych. Zrozumiałem, że moje problemy w porównaniu z problemami chorych ludzi przebywających w tym zakładzie, są drobiazgiem – opowiada pan Piotr.
Jeleniogórzanin przekonuje, że by pomóc tym ludziom, nie trzeba mieć wielkich pieniędzy czy ogromu czasu. – Wielu ludzi zastanawia się co zrobić z wolnym czasem, przegląda program telewizyjny czy repertuar kinowy w nadziei, że znajdzie w nim coś dla zabicia czasu. Tymczasem, chorzy ludzie z Caritasu są głodni kontaktu z drugim człowiekiem. Potrzebują troszkę uwagi, wysłuchania, odrobiny uśmiechu, potrzymania za rękę. Początkowo może to się wydawać trudne, bo jak wejść tam i trafić do odpowiednich ludzi. Jest tam jednak niezwykła pani Maria, kierownik ośrodka, która podpowie do kogo podejść. Ja teraz już jestem u niemal wszystkich – co tydzień lub dwa razy w tygodniu. Jednym powiem „dzień dobry”, innym naprawię pilota, potrzymam za rękę, a do jeszcze innych się uśmiechnę. Są tam też ludzie zdani na łaskę samym sobie, więc wspieram ich też finansowo przekazując np. kosmetyki do pielęgnacji ciała itp., ale wielu ludzi nie potrzebuje tam nic więcej poza kontaktem z drugim człowiekiem – dodaje Piotr Wilczyński.

Komentarz autorki
We wrześniu Piotr Wilczyński wrócił z kolejnego leczenia, po spędzeniu w szpitalu 3,5 miesiąca. Wrócił do pracy i do chorych z jeleniogórskiego Caritasu. Wrócił, bo jak opowiada, dostał telefon od swojego pracodawcy: „wracaj, czekamy na ciebie”. Wrócił, bo wie, że chorzy też na niego czekają. Jeleniogórzanin przekonał się, że pomaganie innym może dawać siłę do przezwyciężania własnych problemów, które w porównaniu do nieszczęść innych, wcale nie wydają się już tak wielkie. – Chciałbym zachęcić innych do robienia czegoś dla chorych i potrzebujących, nie od święta, ale systematycznie i na co dzień, bo tych czekających na pomoc jest naprawdę wielu – mówi Piotr Wilczyński.
Angelika Grzywacz- Dudek

Ogłoszenia

Czytaj również

Sonda

Czy masz karmnik dla ptaków na balkonie?

Oddanych
głosów
100
Tak
36%
Nie
43%
Nie mam balkonu
11%
Dokarmiam ptaki w inny sposób
10%
 
Głos ulicy
Jestem za, a nawet przeciw
 
Warto wiedzieć
Jak Niemcy zbudowały imperium? (i dlaczego płonie)
 
Rozmowy Jelonki
Zielone pogranicze
 
Kultura
Zaśpiewają o lawinie w Karkonoszach
 
Aktualności
Nowe rondo już gotowe
 
Aktualności
Przebudowa hotelu Orlinek w Karpaczu
 
Ciekawe miejsca
Książę też dostał nagrodę

Jedzenie na telefon

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group