Znaczy to, że za mieszkanie będą musieli zapłacić 30 procent jego wartości, a nie jak to na ogół bywa, w przypadku lokali komunalnych, za pięć, a nawet jeden procent.
W budynkach przy ulicy Zielonej mieszkają ludzie, którzy ucierpieli w powodzi z 1997 roku . Obiekty te powstały zaledwie w dwa miesiące i miały służyć jako tymczasowe lokum. Ostatecznie mieszkańcy pozostaną w nich na stałe, bo nowy dom nie został wybudowany. Mieszkańcy pogodzili się z tym. Przeprowadzili nawet niezbędne remonty.
Dorota Feist, jedna z mieszkanek domków przy ulicy Zielonej w połowie ubiegłego roku zdecydowała się wykupić lokal na własność. Udała się więc do Urzędu Gminy i tam usłyszała, że rajcy przewidzieli tylko 70-procentową bonifikatę.
– Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, tym bardziej, że gmina nie poniosła żadnych nakładów w remonty naszych budynków. Nie można powiedzieć, że są to mieszkania luksusowe. Owszem, dzięki poczynionym przez nas inwestycjom, prezentują się całkiem nieźle, ale jest to w zasadzie tylko inicjatywa samych mieszkańców – mówi Dorota Feist.
Przykładem jest ogrzewanie. Dopóki nie zdecydowałam się na budowę kominka, który kosztował około 15 tys. złotych, co dwa miesiące w okresie zimowym przychodziły mi ogromne rachunki za prąd. Na ogół była to kwota wielkości 1400 złotych. Z tym, że w mieszkaniu było strasznie zimno, zaledwie 12 stopni Celsjusza. Pisałam w tej sprawie pisma do gminy, ale nic nie udało mi się zyskać – mówi Dorota Feist, która razem z mężem wychowuje pięcioro dzieci i zależy jej na tym, żeby w mieszkaniu było ciepło i schludnie.
Bonifikata w wysokości 70 procent została ustalona przez rajców w Mysłakowicach. Wójt Zdzisław Pietrowski tłumaczy, że rada ma takie kompetencje. – Radni mogli zdecydować także o tym, że obiekty te w ogóle nie zostaną sprzedane. Są to nowe budynki i uznali, że nie można ich sprzedać za taką samą kwotę, jak stare. Poza tym ich budowa została w części sfinansowana z budżetu państwa, ale także z wziętego na ten cel kredytu, który gmina Mysłakowice musiała spłacić – mówi Zdzisław Pietrowski.
Takie argumenty nie przekonują mieszkańców. Zdecydowali się więc rozstrzygnąć sprawę w sądzie. Poza tym zaznaczają, że w tej sprawie radni nie mogą wziąć pod uwagę kredytu, ponieważ został wzięty po wybudowaniu budynków – Jak mogli wziąć kredyt na nasze nieruchomości, skoro w momencie podpisania umowy one już stały. Poza tym uwzględniono w nim trzy księgi wieczyste, przy czym dla budynków przy ulicy Zielonej prowadzona jest tylko 1 nr 47059, druga nie jest już prowadzona, a trzecia dotyczy nieruchomości przy ulicy Włókniarzy – mówi Dorota Feist.
Sprawę ostatecznie rozstrzygnie więc sąd. Rozprawa odbędzie się w kwietniu. Zostanie wówczas określone, czy uchwała Rady Gminy Mysłakowice jest zgodna z obowiązującymi przepisami, czy może rację mają mieszkańcy i wywalczą większą bonifikatę na wykup lokali komunalnych, które zamieszkują.