Wilt. Tom Sharpe
Podobno przed nami najbardziej przygnębiający dzień roku. Blue Monday dopadnie nas 17 stycznia. Wierzyć nie wierzyć – jak kto chce, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podjąć stosowne środki zapobiegawcze, a dobra książka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Henry Wilt jest wykładowcą literatury angielskiej w college’u, którego dyrekcja planuje, aby szkołę przekształcić, a przynajmniej sprofilować w kierunku technicznym. Już ta informacja może dać pewne wyobrażenie, jakie podejście do literatury mają słuchacze wykładów Wilta. Chociaż wykład w przypadku uczniów Wilta to słowo mocno nie na miejscu. Raz w tygodniu o literaturze mówi (a przynajmniej próbuje) do pierwszej tokarskiej, drugiej rzeźniczej czy trzeciej drukarskiej. Chyba od dziesięciu lat przerabia „Folwark zwierzęcy” i „Władcę much”. I od dziesięciu lat wie, że awans mu nie grozi, a do sukcesów można zaliczyć sam fakt utrzymywania się przy życiu i jako takich zdrowych zmysłach. Natomiast zupełnie innego zdania na ten sam temat jest Eva Wilt, żona Henry’ego – kobieta słusznych rozmiarów, niespożytej energii i tryskająca entuzjazmem do wszystkiego, co choć trochę można przeciwstawić życiowej rezygnacji jej męża. Czy sugerujecie, że między nimi jest konflikt? Naiwni! Wilt jest stłamszony przez swoją pełną wigoru połowicę, w tym samym niemal stopniu jak przez trzecią mechaniczną, i dla odreagowania, na samotnych spacerach z psem wyobraża sobie morderstwo doskonałe, którego ofiarą jest oczywiście pani Wilt. Tyle że czasami marzenia się spełniają, przynajmniej połowicznie. Eva znika. Nie budzi to niepokoju Henry’ego, ale dość dziwne i absurdalne okoliczności zdarzenia wywołują poruszenie i ekscytację, ale przede wszystkim zainteresowanie policji w osobie inspektora Flinta. Krótko mówiąc: satyra, komedia kryminalna i angielski humor w jednym. Na okładce wydawca umieścił słowa Wojciecha Malajkata, który twierdzi, że kolejny raz czytał o niewesołym życiu Wilta i dusił się ze śmiechu. Ja się nie dusiłam – śmiałam się w głos, na szczęście byłam sama w domu. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)
Straszydła na co dzień. Karel Michal
Zbiór satyrycznych opowiadań ukazał się w Czechach w latach sześćdziesiątych, w czasie szalejącej cenzury i cieszył się olbrzymią popularnością. Tłumaczenie wydane ponad pięćdziesiąt lat później nie traci na aktualności, opowiadania nie tylko czyta się świetnie, ale przede wszystkim skłaniają do refleksji nad ludzkim postępowaniem i logiką. Bohaterowie kolejnych opowiadań zostają skonfrontowani z irracjonalnym, te spotkania, niczym z „Mistrza i Małgorzaty” stawiają ich w zupełnie nowych sytuacjach i przed niezwykłymi wyborami. Mało tego, to Poddasznik, Kłobuk, martwy kot zdają się działać bardziej logicznie niż człowiek. Świat realny nie obronił się w opowiadaniach Michala. Ludzie rozczarowują. Czy ta diagnoza jest wciąż aktualna? Mnie ta książka przekonała, nie przeszkadza mi kurczak brukarz czy skrzat morderca, zaintrygował martwy obrazoburczy kot, który swoją logiką zapędza ludzi w kozi róg. Humor autora jest inteligentny, mimo, że język i sytuacje fabularne są całkiem codzienne i właśnie na styku absurdu i powszedniości obnażony zostaje bohater. Niby zabawne, pozornie kpiące, a w istocie gorzkie. Ot czeska specjalność! Polecam miłośnikom Bułhakowa, Haszka, bajek o duchach i straszydłach i genialnej głupoty. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (JJ)
Sněžný Iwan = Schnee Iwan. Friedrich Iwan, malíř Krkonoš. Petr Bergmann
Publikacja Petra Bergmanna jest kolejną książką, która bezpośrednio wiąże się z jego pasją kolekcjonerską. Autor zdążył nas już przyzwyczaić do bogatej części ilustracyjnej i tym razem nas nie rozczarowuje. Friedrich Iwan i jego śnieżne grafiki znane są wszystkim miłośnikom karkonoskich pejzaży. Zachwyciły one niejednego zbieracza i znalazły się w zbiorach muzeów w Czechach i Polsce. Bergmann zebrał je w jednej publikacji i dzięki temu mamy dostęp do wielu prac, które do tej pory były niedostępne. Ilustracjom oczywiście towarzyszy tekst, biografia urodzonego w Kamiennej Górze artysty, który był też w latach 1924-1946 mieszkańcem Jeleniej Góry. Człowieka, który z niecierpliwością czekał, kiedy w Karkonoszach spadnie śnieg by wyruszyć na portretowanie zimowych gór. Książka wydana została w języku czeskim i jest dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (JJ)
Słoń. Jenni Desmond
Słoń jest fascynujący, sam w sobie jest, a robi się jeszcze bardziej po lekturze książki Jenni Desmond, książki która wręcz emanuje miłością do tego zwierzęcia. Słonie są połączeniem siły i delikatności, grubej skóry i olbrzymiej wrażliwości nerwowej, ich budowa to długa lista zaskakujących faktów a relacje, które budują w stadzie są wzorowe. No może poza czasem, kiedy byki walczą o wybrankę. Słoń waży kilka ton, jego wzrost może sięgać nawet 4 metrów a długość siedem, mimo to ten „kluczowy gatunek” jest obecnie bezbronny. Przepięknie ilustrowana książka Jenni Desmond jest czułą i racjonalną opowieścią o słoniu, zwierzęciu, które potrzebuje naszej pomocy, by nie wyginąć. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (JJ)