Widok z mojego boksu. Jerzy Pilch
10 sierpnia minęła kolejna rocznica urodzin Jerzego Pilcha i choć wiek byłby już całkiem słuszny, to dla takiego artysty słowa wciąż pełnia sił możliwości. Wielki żal, a dla rozsmakowanych w jego twórczości czytelników smutek i tęsknota, że nie będzie nam już dane poznać jego celnych komentarzy do tego wszystkiego, co nas wk…, przepraszam – denerwuje, irytuje, smuci, martwi. Czy ktoś przejmie jego pióro? Jak dla mnie pozostała wyrwa i coraz bardziej uświadamiam sobie, że pomimo nagród, świetnych recenzji był pisarzem, którego wielkości i znaczenia nie potrafiliśmy właściwie, za jego życia, docenić. Jaki to był talent, umysł, inteligencja, oczytanie, nie wiem, co jeszcze wymienić, żeby najlepiej oddać myśl, niech świadczą felietony: czyta się je, jakby były pisane wczoraj. Wracają sprawy dawno minione, ożywają ludzie, którzy jeszcze nie tak dawno kształtowali naszą rzeczywistość i bardzo ich brakuje. Dlatego nie dziwi fakt, że pojawiają się kolejne wybory jego tekstów publicystycznych, między innymi „Widok z mojego boksu”, a i wybór, i widok to szczególny, bo felietonów pisanych w najlepszych pilchowskich, bo krakowskich latach lub przynajmniej do nich się odwołujących, a słynny boks usytuowany był w redakcji „Tygodnika Powszechnego”. „Był kiedyś świat, w którym na Wiślnej spotykali się Jerzy Turowicz, Czesław Miłosz, Józef Tischner, Ryszard Kapuściński. Był świat, w którym do Krakowa przyjeżdżał Josif Brodski. Mnie też zdarzyło się ich widywać. Ten świat odszedł w przeszłość. Książka Jerzego Pilcha o tym świecie mówi, do tego świata powraca”. Tymi słowami Marian Stala kończy wstęp do omawianej dzisiaj pozycji. Ja tylko uprzedzę, że w żadnym wypadku nie jest podróż smutna czy nostalgiczna, wręcz przeciwnie - pełna zjadliwego zmysłu obserwacji, humoru, o słynnej pilchowskiej frazie nie ma co przypominać. I jest jeszcze coś, coś niezwykle serio: jak otchłań czarna, irracjonalna, i tylko dla wybranych zrozumiała, im jednym nie trzeba nic tłumaczyć – miłość do literatury. „Myśmy wszystko przez literaturę roztrwonili, myśmy dla cudzych książek największe emocje spalili, myśmy dla widm naszych własnych książek – żeby to diabłu, ale bardzo nieraz marnym demonom – dusze sprzedali”. Ta i inne książki Jerzego Pilcha dostępne w zbiorach Książnicy Karkonoskiej i na platformie Legimi. (KH)
Jedenastka Kłabząba. Eduard Bass
Bardzo lubię oglądać mecze piłki nożnej, mam swoją ulubioną drużynę, której kibicuję na dobre i na złe. Z tego powodu, chociaż był też inny, sięgnęłam z nieukrywanym zainteresowaniem do książki Eduarda Bassa „Jedenastka Kłabząba”, która została wydana z 1922 roku w Pradze. Eduard Bass był nie tylko pisarzem, ale i dziennikarzem, felietonistą, komikiem i autorem tekstów kabaretowym. Takie połączenie talentów zaowocowało świetną lekturą, która jest połączeniem powieści młodzieżowej z morałem z reportażem sportowym, powieścią przygodową i baśnią z elementami znakomitego humoru. Akcja rozpoczyna się w Bukwiczkach Dolnych, gdzie biedny rolnik Kłapząb, troszcząc się o przyszłość swoich 11 synów, tworzy z nich i trenuje drużynę piłkarską. Trening jest twardy, ale sprawia braciom przyjemność i przynosi efekt. Jedenastka Kłabząba pokonuje samą wielką Slavię Praha i rusza na podbój Europy. Są niepokonani, nawet w obliczu katalońskiego spisku, kiedy to działacze z Barcelony chcą znokautować cały zespół, ale przeszkadza im w tym jedna myśl, że wtedy cały czas będą na spalonym (wiem, kiedy jest spalony). Ze zwycięskiego meczu w Londynie wracają z dwunastym zawodnikiem, jego przyjazd do Bukwiczek Dolnych wprowadza olbrzymi zamęt, burzy baśniowy porządek i przyprawia babcie o ból głowy. Ale to inna historia, chociaż równie ciekawa. W głównym wątku następuje przełom, podczas treningu dzielna jedenastka synów Kłapząba trafia na amatorskie boisko i mecz chłopców pod wodzą piegusa. Piegus oczywiście rozpoznaje, z kim ma przyjemność i hardo odmawia wspólnego rozegrania meczu. Oni, chłopcy, grają przecież o honor, a oni Kłapząbowie o pieniądze. Ta moralna porażka zmienia bieg ustalonej przyszłości słynnej i zwycięskiej drużyny. Zaczyna się etap przygodowy, związany z piłką nożną, ale jednak bardziej spełniający zadania powieści z morałem. To nic, nie ma obaw, Bass jest w roli nauczyciela nie mniej zabawny, wręcz odwrotnie, historia, którą tworzy, jest jeszcze bardziej niezwykła i egzotyczna. Przed chłopcami i ich ojcem ostatni, najważniejszy mecz, tym razem grają o coś cenniejszego niż pieniądze. Wartość moralna tej historii jest olbrzymia, chociaż opowiedziana lekkim, zabawnym językiem. Honor, rodzina, pasja, oddanie, optymizm i niezłomność, warto sobie o tym przypomnieć również w dorosłym wieku. Wydaje mi się, że „Jedenastka Kłabząba” może być świetnym tekstem do wspólnego czytania z młodym człowiekiem. Książkę dodatkowo zdobią ilustracje wykonane przez Josefa Čapka. Wystarczy puścić wodze wyobraźni i uwierzyć, że tak właśnie było, jak to Eduard Bass opisał, wtedy magia jedenastki Kłabząba zacznie działać.
Ota Pavel przekonał mnie, że lubię też czytać reportaże sportowe, zaś Eduard Bass dał mi sporo radości z czytania o futbolu. Dla oddanych kibiców, tak jak dla bohaterów tej historii futbol jest jak teatr, drużyna reprezentuje dobrze rozwinięte społeczeństwo, to praca, a nie gra, w której chłopcy z Bukwiczek Dolnych stali się jednym ciałem, które funkcjonuje najlepiej, kiedy działa sportowy duch, któremu przyświeca honor. Wiem, idealistyczne, ale dlaczego nie? Książka dostępna w naszych zbiorach i na platformie Legimi. (JJ)
Sherlock Holmes. Znak Czterech. Sir Arthur Conan Doyle
Uwaga młodzi i starsi czytelnicy! Kto z Was zgadnie na jakiej podstawie Sherlock Holmes tak szybko odgadł, do kogo wcześniej należał zegarek Watsona? Tylko i wyłącznie na podstawie oględzin przedmiotu! To jest klucz do jego sukcesów, talent Holmesa to wnikliwe patrzenie bez doszukiwania się nadzwyczajności. Tak przynajmniej stwierdził w rozmowie z przyjacielem Watsonem. Pogawędkę tę jednak przerwała wizyta zachwycającej (zwłaszcza dla Watsona) Mary Morstan. Piękna blondynka od kilku lat dostaje niezwykle co roku cenną perłę, wcześniej w nieznanych okolicznościach, po powrocie z Indii, zniknął jej tato, a dziś otrzymała zaproszenie na spotkanie z nieznajomym. To spotkanie może mieć z tym wszystkim związek. Sherlock Holmes przyjmuje sprawę z ciekawości, dr Watson z zauroczenia. Rozpoczyna się śledztwo, momentami straszne i niebezpieczne, chwilami egzotyczne, z zaskakującymi zwrotami akcji i orientalną opowieścią o krokodylu, skarbie i zatrutych kolcach. Adaptacja powieści wydanej w 1890 roku została przygotowana dla młodszych czytelników. Jej lektura uczy logicznego myślenia, umiejętności obserwacji najbliższego otoczenia, szukania śladów i łączenia faktów. Seria z Sherlockiem Holmesem na pewno rozwija myślenie i dedukcję u dzieci, jest też przyjemną i zabawną lekturą. Kto wyprzedzi słynnego detektywa, ten zuch! Książka dostępna na platformie Legimi, natomiast wersja oryginalna dla dorosłych czytelników w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (JJ)