Wymyślone miasto Lwów. Ziemowit Szczerek
Gdyby nie ta wojna... Wszystko byłoby prostsze, a tak skomplikowało się tyle spraw, nawet pisanie o literaturze. Dłonie skierowane w stronę klawiatury nieruchomieją nad nią niezdecydowane, aby po chwili zupełnie zrezygnować... No bo jak pisać o nowej książce Ziemowita Szczerka i nie pozwolić sobie na uśmiech? Bo można go cenić albo nie, czytać z upodobaniem lub z irytacją, ale nie da się go z nikim pomylić. Sposób postrzegania rzeczywistości, czerpania wiedzy, zdobywania informacji są tak indywidualne i specyficzne, a jednocześnie stwarzają wrażenie naturalnych, że to po prostu sposób życia. Chyba? A do tego ten język: kiedy trzeba sugestywny, do tego stopnia, że wszystkie zmysły zostają uruchomione podczas czytania; delikatny, wręcz poetycki, gdy oddaje nastrój chwili, ale to, co pobudza umysł, to jego niezgoda, złość, często i wściekłość, no i nie przebiera wtedy w słowach, ale jak! Nikt tak nie wprowadza wulgaryzmów do swoich tekstów, jak on! I przy takich fragmentach chciałoby się pożartować, tyle że przez ten czas tam zmieniło się wszystko i dowcip zamiera pod palcami. Zresztą reportaż o Lwowie w ten sposób został przez autora poprowadzony. Ci, którzy czytają książki Ziemowita Szczerka, wiedzą, że na Ukrainie czuje się jak w domu. Przekracza granicę w Medyce, jak ja ulicę Bankową, pomieszkuje potem w różnych miejscach, wcale nie najpiękniejszych i z różnych powodów nie najbezpieczniejszych, choć dla niego fascynujących. Obserwuje po swojemu i odnotowuje zmiany, dzieli się z nami swoimi wnioskami, wcale nie oczywistymi, na to nakłada obrazy z historii i wychodzi szczerkowy melanż. I tak jest i tutaj. Zaczynamy, gdy wschód Ukrainy już toczy swoją wojnę, choć nie dla wszystkich rok 2014 był jej początkiem, ale Lwów ma się dobrze. Dyskutuje, przesiaduje w kawiarniach, zabawia turystów z całego świata. Kończymy, gdy spadają na niego pierwsze bomby i trwa powszechny exodus. Pozostaje ta gorzka świadomość, że jeżeli nawet coś się dowiedzieliśmy o tym mieście, to jeszcze nie skończyliśmy czytać, a już to zostało unieważnione. Być może ten Lwów pozostanie tylko w książce? W pamięci? Wymyślony. A książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)
Erika wie, o czym myślisz, Fidelu. Andrzej Sharan
Po pierwsze świetnie się ją czyta, po drugie świat w niej przedstawiony działa na zmysły, po trzecie, zawiera znakomite historie świadczącej o niezwykłej wrażliwości i inteligencji autora. Dawnego kronikarza, zapisywacza cudów, obserwatora chwil ulotnych, w których twardy realizm przeplata się ze światem nierealnym. Na szczęście, czy o ironio? ten nierzeczywisty jest sędzią sprawiedliwym, po ludzku zwyczajnym, prostolinijnym. Opowieść staje tu po stronie istot pięknych w swej dobroci, prostocie i niewinności, tych co nie krzyczą o ułaskawienie i mają czyste ręce. Narrator wytyka grzechy wielkich świata, którzy, mających władzę, zapomnieli o rzeczach fundamentalnych. Daje nadzieję, że zło w wymiarze metafizycznym zostanie ukarane, a dobroć jest cicha i skuteczna. Człowiek, choćby nie wiem jaką sobie uzurpował władzę, nie może przecież sprzedać powietrza. Gdzie to się wszystko odbyło, wszędzie, w Wielkim Mieście, w kraju gdzie władza nie szanuje ludzi, gdzie toczy się walka. To książka ku pokrzepieniu i ku przestrodze. Jej autor użył innego tonu narracji o Ukrainie, niż ten, który wszedł do przestrzeni publicznej rok temu. Pokazał, że nie wszystko złoto co się świeci. Polecam tym, którzy lubią Bułhakova, kabałę, wschodnie przestrzenie cudów, literaturę oryginalną i psy. Książka w lekkim i poetyckim przekładzie Jędrzeja Solińskiego jest dostępna w Legimi. (JJ)
Andrzej Sharan mieszka we Wrocławiu i maluje obrazy. Jest politycznym dysydentem, który walczył na Ukrainie o prawa człowieka. Niedawno jeden z obrazów zawisł na mojej ścianie, przypadkiem odkryłam, że Andrzej Sharan nie tylko maluje, ale również pisze. To była niezwykła lektura. https://www.facebook.com/groups/423346651905631
Władcy podwórka. Joseph Kuefler
Nadeszła długo wyczekiwana przez nas wszystkich wiosna. Dni są już coraz dłuższe i cieplejsze. Coraz więcej maluchów wychodzi na podwórko aby bawić się na świeżym powietrzu. Można też zauważyć wzmożony ruch na placach zabaw dla dzieci. Ale co, jeśli dwójka dzieci chce rządzić placem zabaw? O tym właśnie opowiada książka Joseph’a Kuefler’a pt. „Władcy podwórka”. Jesteśmy świadkami sytuacji, w której to pewnego dnia mały Janek postanawia zostać władcą podwórka. Pozostałe dzieci bawiące się na dworze, przysięgają posłuszeństwo samozwańczemu królowi. Wszyscy z wyjątkiem Leny, bo ona także chce sprawować władzę nad placem zabaw. Dzieci zaczynają się kłócić i zabawa przestaje cieszyć innych. Lena i Janek, zajęci planowaniem nowych podbojów, nawet nie zauważyli, że ich królestwa opustoszały. Na szczęście, jak to w dziecięcym świecie bywa, władcy podwórka szybko zawierają rozejm. Przepraszają się wzajemnie i na placu zabaw znów panuje zgoda. Do czasu, gdy…
Polecamy zabawną, wzbogaconą pięknymi ilustracjami książkę dla najmłodszych czytelników o rozgrywkach politycznych na podwórkowym placu zabaw. Książkę mądrą i pouczającą, traktującą o ważnych sprawach najmłodszych. Uczącą, że współpraca jest bardzo ważna, a w trudnych kwestiach zawsze można dojść do porozumienia. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (AJ)