Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku. Zbigniew Rokita
Jeżeli komuś, tak jak mnie, zdarza się, raz na jakiś czas głowić nad problemem śląskości, to ta książka jest dla niego. Tylko od razu niech porzuci nadzieję, że to i owo mu się wyjaśni, rozjaśni czy wyprostuje. Odwrotnie. Do tej pory wydawało mi się, że co nieco pojmowałam, teraz mam jeszcze więcej znaków zapytania niż przedtem, ale właśnie tak jest dobrze, bo od dawna wystrzegam się i w życiu, i w literaturze tych, którzy na każdy temat mają gotową i prostacko łatwą odpowiedź, a na dodatek wszystko wiedzą o czyichś dziadkach z Wermachtu, żeby potem tak się pięknie i święcie oburzać. Akurat oni lepiej niech do tej książki nie zaglądają, bo może im zabraknąć palców do liczenia źle widzianych przodków. I Kaszubi, i Ślązacy, i wszyscy ci, którzy czytają pozycje historyczne ze zrozumieniem są świadomi o czym piszę. Zbigniew Rokita urodził się w Gliwicach, ale czy to znaczy, że identyfikował się od zawsze z regionem pochodzenia? Ile o nim wiedział? Jak przebiegały rodzinne rozmowy, opowieści i wspomnienia? A tajemnice? „I dopiero kilka lat temu zacząłem przepraszać się ze śląskością, bo tylko tak mogłem gdzieś się zakorzenić. Potrzebowałem następnie paru lat, żeby pozbyć się choć krztyny wstydu w związku z tym, skąd pochodzę, a później sobie tę tożsamość ulepić, zebrać wszystko, czym tożsamości się karmią: miejscowe mity, żale, megalomanie, stereotypy. I wciąż sobie ją lepię, bo polskość jest w pierwszym lepszym podręczniku do polskiego czy historii ujarzmiona, doszlifowana, a podręczników do górnośląskości nie ma i każdy ma swoją. To tożsamość, na którą sobie trzeba zapracować”. Świetny historyczny reportaż, jednocześnie na wskroś współczesny, przedstawiający dramatyczne losy Ślązaków na przykładzie rodziny autora, z podkreśleniem tego tragicznego dziejowego przymusu dokonywania co jakiś czas wyborów, które potem kładą się cieniem na życiu następnych pokoleń. Nic dziwnego, że praca została doceniona i wyróżniona najważniejszymi literackimi nagrodami. Moja mama była dumna, że tam sięgają jej korzenie, często popisywała się gwarową wymową, uwielbiała oglądać śląską lokalną telewizję, żeby tylko posłuchać melodii języka. Gdyby żyła, z pewnością bardzo uważnie zagłębiłaby się w jej treść i chybaby się zdziwiła, że historyczny Górny Śląsk nie sięgał do miejsca jej urodzenia. I że to wszystko jest takie skomplikowane, ale właśnie dlatego warto czytać. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)
O latarniczce, miłości i samotnym humbaku. Arleta Remiszewska
Bryza Grzeczna mieszka w małej, zatrzymanej częściowo w dawnych czasach społeczności na wyspie Fjotle. W tym miejscu role kobiety i mężczyzny są wyraźnie wyznaczone, a ta pierwsza w szczególności ma się godzić na macierzyństwo i typowo „kobiece” obowiązki. Bryza chce jednak zostać latarniczką albo żeglarzem, więc postanawia nie zakładać rodziny, co w jej oczach wiązałoby się z porzuceniem marzeń. Miłość dopada ją natrętnie i przypadkiem, choć Bryza wcale nie zamierza jej odwzajemniać. Czy zwierzenia dziadka latarnika skłonią ją do zmiany decyzji?
Właściwie nie jest to typowa powieść dla nastolatek, a raczej pouczająca przypowieść o miłości i marzeniach. Historia prosta, zrozumiała, ale psychologicznie warta rozważenia, bo są tu poruszane takie tematy jak: równość społeczna, rola kobiety i mężczyzny, poświęcenie dla drugiej osoby, udręka samotności, osobisty nacisk na „bycie grzeczną”, lęk przed realizacją własnych pragnień. Sympatyczni bohaterowie, obrazowe opowieści z ich życia i przyjemnie, nieprzeciążające wyobraźni czytelnika opisy. Pełne szumu fal i zewu przygody motywy sprawiają, że książka ta będzie dobrym wyborem na wakacyjne, pełne słońca dni. Bardzo dziewczęce, przyjemne dla oka i stonowane kolorystycznie ilustracje Elżbiety Moyskiej nadają książce styl powieści dla nastolatek. Morskie motywy, postaci o włosach rozwianych niczym morskie fale, ładna i estetyczna okładka w marynistycznych barwach – to wszystko tworzy współgrający z tekstem klimat. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (MM)
Toksyczne układy. Katarzyna Wolwowicz
Trzecia część przygód komisarz Olgi Balickiej oraz jej partnera - Kornela Mureckiego „Toksyczne układy” trzyma w napięciu od samego początku. Wątek obyczajowy jak zawsze poprowadzony został sprawnie, bohaterowie są „z krwi i kości”, mają zwykłe, ludzkie problemy. Uważam, że ta część cyklu jest zdecydowanie najbardziej „kryminalna” ze wszystkich. Intrygi, zawirowania, ciemne interesy, przemoc – strony powieści są przesączone nimi na wskroś. Akcja toczy się wartko, szybko i sprawnie, autorka „podrzuca” czytelnikowi kolejne wątki i smaczki, żeby na samym końcu wszystkich zaskoczyć. W Szklarskiej Porębie dochodzi do makabrycznego morderstwa jednej z pracownic koncernu farmaceutycznego BigPharma. Rok wcześniej na schodach kamienicy Balickiej ginie kobieta pracująca dla tej samej firmy. Czy to zbieg okoliczności? Czy policjantom uda się odkryć kto stoi za zabójstwami? Zapraszamy na spotkanie autorskie oraz promocję najnowszej książki Katarzyny Wolwowicz, które odbędzie się 15 lipca br. (sobota) o godz. 12.00 w sali konferencyjnej Książnicy Karkonoskiej. Podczas spotkania będzie można kupić powieści pisarki oraz zdobyć autograf. https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Ffb.me%2Fe%2FrVtNNnEGc&h=AT1VB_7UA8FxxshJE712Dff8bBLNxM6Ik9o8SoUoTNavbS8Bg3FE_9XdyTSfcmA4tQCbsD46QdA87j6nVQf-UBaW-4vw719fqvS2yD40aX-4ilwwsXd21hgqZqNlyC-4NzA
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (AS)