Wniosek ten abstrahuje od faktu, że ulica ta zyskała swoją nazwę dzięki poprzedniej uchwale Rady Miasta z 26 listopada 2012 r., kiedy to nadano nazwy – poza Thebesiusem m.in. ulicom Stanisława Bernatta oraz ks. Dominika Kostiala. Wówczas, co warto zauważyć, za nadaniem nazwy Thebesiusa głosowano niemal jednogłośnie (19 głosów „za”, a jedna osoba się wstrzymała). Zdaniem wielu rzekoma trudność w posługiwaniu się nazwiskiem Thebesius nie może stanowić – jeśli nie ma innych okoliczności – wystarczającej przesłanki zmiany.
Adam Thebesius – co też warto przypomnieć – był wybitnym na swoje czasy lekarzem, (lekarzem miejskim Jeleniej Góry), którego prace naukowe na temat krwioobiegu znane w całej Europie zrewolucjonizowały medycynę. Jest to jeden z licznych ostatnio przykładów nadawania nazw miejscowych ulicom Jeleniej Góry. Pojawiająca się propozycja, by zmienić tę nazwę na „Niemena” nawiązuje wprost do mody z lat 60/70-tych, kiedy to sięgano do popularnych nazwisk muzyków, stąd „Sygietyńskiego”, „Kiepury”, „Komedy-Trzcińskiego” i inne.
Warto też przypomnieć, że z inicjatywą nadania ulicy nazwiska Adama Thebesiusa wystąpiło Towarzystwo Przyjaciół Jeleniej Góry. Rada Miejska wówczas tę propozycję zaakceptowała, dziś natomiast wnioskodawca nie zwrócił się z prośbą o zaopiniowanie zmiany do inicjatora. Prezydent Miasta poprosił TPJG o wyrażenie w tej sprawie stanowiska.
Nie jest to odosobniony przykład takich tendencji do zmiany nazw. Do Urzędu Miejskiego trafił niedawno list Wojewody Dolnośląskiego z zapytaniem, czy w mieście znajduje się ulica „Tabaki” lub „Wojciecha Tabaki” oraz „III Łużyckiej Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej”. Takie pismo jest z reguły rutynową zapowiedzią wystąpienia o zmianę nazwy, co ma swoje źródło w nowych ustawach dotyczących likwidacji nazw stanowiących pamiątkę po PRL.
Obie takie ulice rzeczywiście w Jeleniej Górze istnieją. Druga jest nawiązaniem do nazwy jednostki wojskowej, stacjonującej dawniej przy ul. Sudeckiej, pierwsza – to nazwisko Pełnomocnika Rządu dla Powiatu Jeleniogórskiego, organizującego tuż po II wojnie światowej życie gospodarcze i społeczne w tym subregionie.
Sprawą dyskusyjną jest, czy Dywizja Artylerii Przeciwlotniczej była jednostką utrwalającą fundamenty ustroju i promującą ów ustrój, nie wypowiedział się w tej sprawie – przynajmniej do tej pory – IPN. Postać Wojciecha Tabaki jest sprawą bardziej złożoną. Faktem jest bowiem, że reprezentował w najtrudniejszym okresie polskiego bytu na tych ziemiach Rząd Polski, ale nie ma żadnych dokumentów, z których wynikałoby, że w jakikolwiek sposób uczestniczył w ściganiu przeciwników ówczesnego ustroju. Faktem jest też – ewidentnie potwierdzonym dokumentami – że jako żołnierz 27 pułku piechoty uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej, a jego oddział rozbił pod Torczynem (14.06.1921) 4 dywizję jazdy konnej, część sowieckiej armii marszałka Budionnego. Później, w 8 pułku Strzelców Śląskich wziął udział w III Powstaniu Śląskim, jako dowódca plutonu karabinów maszynowych. Związał się z wojskiem na dłużej, a w momencie wybuchu II wojny światowej – jako żołnierz 135 pułku piechoty, należącego do grupy gen. Kleeberga, dostał się do hitlerowskiej niewoli w połowie października 1939. Zbiegł z obozu, zamieszkał z rodziną w Warszawie, później – po licznych problemach – został wywieziony na roboty przymusowe do dzisiejszego Kędzierzyna. Po wyzwoleniu tych terenów w 1945 r. przez Armię Radziecką wrócił do domu, wstąpił do PPR. W połowie maja 1945 r. otrzymał nominację na Pełnomocnika RP na Obwód Administracyjny Nr 29 (powiat jeleniogórski), tydzień później 21 maja wraz z kilkuosobową ekipą przyjechał do Jeleniej Góry. Śród wielu incydentów, jakie zaistniały w okresie jego urzędowania znamiennym było m.in., iż aresztował oficera, który usiłował wywieźć z terenu powiatu kilkanaście tysięcy sztuk bydła. Później, gdy sytuacja społeczna zaczęła się normalizować, usiłował stworzyć w Kotlinie Jeleniogórskiej rodzaj azylu dla środowisk twórczych (wydawano tu periodyki polskie, osiedlano literatów, m.in. przyjechał Jan Sztaudynger, Edward Kozikowski, i in.
Jego samodzielność, ostrość ocen i niezależność sprawiły, że stopniowo tracił swój osobisty status. Przesunięto go na funkcję starosty Powiatu Kamiennogórskiego, później nie otrzymał tam możliwości przedłużenia pracy,. Został (1950) dyrektorem szpitala w Jeleniej Górze do spraw administracyjnych, niemniej oskarżono go o nadużycia i odsunięto, w końcu wyrzucono z partii i z pracy oraz wydano zakaz przyjmowania go do innej. Sąd partyjny wprawdzie oczyścił go z zarzutów, niemniej nie przywrócił w prawach członka partii, uznając jego „obcość klasową”. Prześladowania byłego starosty osiągnęły apogeum, gdy – po okresie ponad rocznego bycia bezrobotnym – przyjęto go do pracy jako kierownika stołówki zakładowej, a krótko później wyrzucono z niej, bez podania powodów. Po odwołaniu przyjęto go wprawdzie, ale na inne, niższe stanowisko. Dopiero po „odwilży” (1956) mógł wrócić do różnych czynnych zajęć, ale stopień schorowania wykluczał nazbyt aktywne angażowania się w pracy. W uznaniu jego dokonań został „Jeleniogórzaninem roku 1967”, zmarł w Kowarach w 1975 r., pochowany został w Jeleniej Górze na cmentarzu przy ul. Sudeckiej.