Trudno się dziwić. Woda pełna jest wszelakiego brudu – pływają w niej pióra, podgniłe liście, niedopałki. Cud, że jeszcze można – przy odrobinie wysiłku – dostrzec na dnie monety, wrzucane przez odwiedzających nasze miasto turystów.
Stan fontanny jest paskudny: przynosi wstyd rynkowi, który przecież jest wizytówką miasta, której inne kurorty mogą pozazdrościć. Ale to nie jedyny problem. Gołębie i wróbelki próbujące się z niej napić, kończą czasami tragicznie. Na obramowaniu zbiornika leży biedny, mały wróbli topielec. To na pierwszy rzut oka napawa obrzydzeniem, ale i budzi zrozumiałe współczucie, nie tylko wśród dzieci, które mają trupka akurat na wysokości wzroku.
Prosimy o wystawianie miseczek z wodą dla ptaków – na balkonach, parapetach itp. Dajmy pić wróbelkom! Zmycie ptasich odchodów nie jest takim straszliwym wyzwaniem. Właściciele wszelakiego autoramentu interesów – wystawcie miseczkę na chodnik.
Jeśli już jakiś bezmyślny typ zapragnie usmyczyć psa i w ten koszmarny upał powieść ulicami naszego pięknego miasta, niech ma biedak (nie właściciel, bo bezmyślny, tylko pies, bo biedny) możliwość chlipnięcia odrobiny płynu.
Trzeba sobie radzić z nagle spadłą na nas Afryką.
<b> Moim zdaniem </b>
Nie przez przypadek Neptun, król mórz i oceanów, stanął na jeleniogórskim rynku, choć nie jest to jego pierwotna lokalizacja. Rzeźba zdobiła przedtem jedną z podjeleniogórskich posiadłości. Dziś strzeże miejsca, w którym znajdowała się kiedyś jedna z miejskich studni. Neptun przy okazji stanowi symbol niegdysiejszej przynależności Jeleniej Góry do związku miast hanzeatyckich, żyjących z zamorskiego handlu.
Z historycznych relacji i fotografii wynika, że jeszcze do 1945 roku woda w fontannie była kryształowo czysta, a zamiast brudów – pływały w niej złote karasie.
Jak wodotrysk wygląda dziś, to nie tylko wstyd, ale i hańba dla radnych i włodarzy Jeleniej Góry, którzy zmierzając na ratuszowe sesje, to miejsce mijają – może i szerokim łukiem.
Fontannę doskonale widać z okien sali posiedzeń. Widzą ją także najwyżsi rangą samorządowcy. I co z tego? Pływające w wodotrysku odpady świadczą nie tylko o ich krótkowzroczności, ale i o kulturze ludzi, którzy to miejsce bezmyślnie zanieczyszczają. A posprzątać nie ma komu, choć podatnicy na odpowiednie służby się składają.
TEJO