Mieszkaniec przedmieścia natrafił podczas spaceru na szczątki jelenia bez łba. Zwierzą najprawdopodobniej padło ofiarą kłusownika, którego łupem było poroże. W minionym roku myśliwi znaleźli we wnykach sześć jeleni i sto jedenaście saren.
To właśnie wnyki sieją największe spustoszenie wśród zwierzyny łownej. Wystarczy kawałek sznurka i drut, aby zrobić tę pułapkę, w którą wpadają jelenie, sarny, kozły i kozy i inne zwierzęta.
Sarna nie potrafi sama uwolnić się z pułapki i ginie w męczarniach. Rzadko się zdarza, że z pułapki wydostają się inne, silniejsze zwierzęta.
Kłusownicy polują nie tylko, aby zaspokoić głód. Proceder uprawiany jest przede wszystkim przez mieszkańców wsi. Latem, mięso sarny już po paru godzinach leżenia w wysokich temperaturach, nie nadaje się do spożycia. Wielu kłusowników nie sprawdza zastawionych pułapek. Zdaniem myśliwych kłusują oni „dla sportu”.
Leśne pułapki są też niebezpieczne dla ludzi, zwłaszcza dla grzybiarzy. Chodzi tu zwłaszcza o „żelaza” – metalowe szczęki połączone sprężyną. W momencie nadepnięcia, zaciskają się. Jeśli wejdzie w nie dziecko, może się to skończyć nawet amputacją kończyny.
Za kłusowanie i zabijanie zwierząt bez stosownych uprawnień grozi kara do roku więzienia. Rzadko się jednak zdarza, aby takie sprawy były rozpatrywane przez sądy. Kłusownika bardzo trudno złapać na gorącym uczynku.