Rodzice i nauczyciele są zbulwersowani odrzuceniem kandydatury Ryszarda Czyżyckiego przez komisję, która miała rozstrzygnąć konkurs na dyrektora Szkoły Podstawowej nr 5.
– Jestem zachwycony tą placówką i powiem, że jej poziom pod każdym względem wzrósł dzięki dyrektorowi. Dla mnie i większości rodziców to szok, że nie przedłużono mu szefowania przez następne pięć lat. Stracą na tym wszyscy, a przede wszystkim uczniowie, bo wątpię czy przy przyjdzie na jego miejsce ktoś lepszy – mówi Tadeusz Dyduch, ojciec jednego z piątoklasistów.
Do Szkoły Podstawowej nr 5 chodzi zaledwie 120 uczniów. R. Czyżyckiemu kończy się kadencja. Zgłosił się do rozpisanego przez urząd konkursu. Choć kontrkandydatów nie miał, to przepadł.
Zdaniem zainteresowanego konkurs odbył się wbrew obowiązującej procedurze, bo powinien rozpocząć się od zaprezentowania przez kandydata wizji rozwoju i dalszej działalności podległej mu placówki.
Nie postąpiono według tych zasad. Nie wysłuchano w ogóle R. Czyżyckiego, tylko od razu postawiono mu kilka szczegółowych pytań, które miały na celu zbicie z tropu kandydata. Nie były związane ze szkołą, tylko z teorią.
Pytano o przepisy, które niedawno się ukazały, o psychologię dziecka, sposoby przeprowadzania sprawdzianów jakości pracy nauczycieli (hospitalizacji) oraz znajomości mobbingu.
Czyżyckiego przepytywali: wiceprezydent - Jerzy Łużniak (przewodniczący), Waldemar Woźniak, naczelnik wydziału oświaty urzędu miasta, Maria Zimmer, główna księgowa wydziału oświaty, Marian Hubner, prezes ZO Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz pracownicy kuratorium oświaty: Iwona Helak-Poczęta, Joanna Warchoł i Halina Kot.
Według dyrektora przyczyną jego porażki były osobiste urazy, jakie z różnych powodów żywili do niego niektórzy członkowie komisji.
Siedmiu głosowało przeciwko kandydatowi, poparły go cztery osoby z rady pedagogicznej i rady rodziców.
Odpowiedzialni za przeprowadzenie konkursu unikają tematu. Waldemar Woźniak, powiedział, że konkurs ma poufny charakter i jego przebieg jest objęty tajemnicą. Komentarza odmówił także Jerzy Łużniak.
Nauczyciele, rodzice oraz uczniowie są rozżaleni. Nie mogą zrozumieć tego, że prywatne animozje decydują o negatywnej ocenie człowieka, który w poprzednich pięciu latach zrobił dla „piątki” więcej niż jego wszyscy poprzednicy.
– Remonty kapitalne w trzech obiektach: głównym i administracyjnym budynku oraz w sali gimnastycznej – wyliczają. R. Czyżycki zbudował w miejscu ubikacji świetlicę i zainstalował toalety w budynku administracyjnym. Kosztowało to prawie 250 tysięcy zł, które zdobył w gotówce i materiałach od sponsorów. W szkole jest sala z siedmioma komputerami. Dwa komputery znajdują się w świetlicy a w jednej z sal jest centrum informacji multimedialnej z czterema komputerami. W głównej mierze to prezenty posła Jerzego Szmajdzińskiego, który ponadto funduje również rowery i kolonie dla dzieci z ubogich rodzin.
– Może to boli aktualną władzę, która odżegnuje się od lewicy? – zastanawiają się ludzie.
Najbardziej dziwne w tym wszystkim jest to, że tak na dobrą sprawę ciężko będzie znaleźć chętnych do prowadzenia „piątki”.
– Ta szkoła nie jest ani szczeblem w karierze dla ambitnych, ani atrakcyjnym miejscem pracy, bo połowa uczniów wywodzi się z bardzo ubogich i często patologicznych rodzin – takie jest przekonanie pedagogów z innych placówek. Praca w takim środowisku nie należy do łatwych.
O co tu więc chodzi? Bo przecież nie o pieniądze.