Michał Derlatka po raz czwarty w Zdrojowym Teatrze Animacji wystawił spektakl teatralny zatytułowany “Coś na ząb”, oparty na sztuce napisanej przez Norwega Thorbjørna Egnera “Karius og Bakterus”. Wcześniejsze jeleniogórskie realizacje Michała Derlatki to dwie na podstawie dzieł francuskiego twórcy Pierre'a Gripari - “Czarownice w bibliotece” (2010) w Książnicy Karkonoskiej i “Bajka o księciu Pipo, o koniu Pipo i o księżniczce Popi” (2012) oraz “Rydygier - mój przyjaciel wampir” (2014) pióra niemieckiej autorki książek dla dzieci Angeli Sommer-Bodenburg.
Młody reżyser, z wrodzonym sobie zacięciem i temperamentem dydaktycznym, zrealizował tym razem przezabawną opowieść o dwóch wrednych osobnikach, które zadomowiły się w ustach chłopca o imieniu Jaś (w tej roli Sławomir Mozolewski). Karius (Radosław Biniek) i Baktus (Sylwester Kuper) to nikt inny, jak bakterie. Uwielbiają słodycze, a boją się tylko dentysty.
A że chłopak zębów nie myje, jest jednocześnie wielkim miłośnikiem słodyczy i cukierki pochłania kilogramami, Karius i Baktus demolują jego zęby na całego. Bakterie wiercą w paszczy beztrosko, piłują, świdrują, a jak już wywiercą, to od razu anektują teren. I gdy chłopca zaczynają boleć zęby, do akcji wkracza Kapitan Szczoteczka (Rafał Ksiądzyna) wraz z Pastą do Zębów (Diana Jonkisz). Spektakl kończy się happy endem, a główny bohater wyciąga właściwe wnioski.
Michał Derlatka stworzył wielowymiarowy świat sceniczny, znalazł wcale niełatwą równowagę między poetyckością opowieści, jej emocjonalnością i nade wszystko wyrazistym i dominującym dydaktyzmem. Wszystko to na scenie, która jest zębatą paszczą. Wielkie brawa dla autora scenografii Michała Dracza. Przyjemnie popatrzeć na mnóstwo inscenizacyjnych zabiegów, np. ogromne cukierki wpadające do paszczy, ich prezentacja wypada niczym rewia. Mamy tu i żywy plan, i animację lalek. I wszystko, czego trzeba do bajkowej atmosfery.
Historia jest doskonale rozumiana przez najmłodszych. Jaś jest miły, lecz cierpi, jak każde dziecko czy dorosły, którego dopadł ból zęba. Nic więc dziwnego że już po chwili jest smutny, rozdrażniony.
Spektakl nie nuży, bo w tekst mówiony wpleciono krótkie i zabawne piosenki z muzyką Joanny Sówki-Sowińskiej. Prostymi słowami, rozumianymi przez kilkulatków z trudnymi tematami dociera się do widza. I tak każdy, kto spektakl będzie oglądać, pojmie, że do dentysty iść należy, że ból zęba i całe zło towarzyszące cierpieniom przeminą. Nie dziwi więc, że dzieci dobrze się bawią, a rodzice oddychają z ulgą przed być może pierwszą wizytą ich pociech u stomatologa.