Opłata za odprowadzanie wody deszczowej, która od marca zacznie obowiązywać we Wrocławiu, to dla mieszkańców 50-metrowego mieszkania w czteropiętrowej kamienicy 75 groszy miesięcznie, natomiast w budynku wyższym odpowiednio mniej. Z kolei właściciele domków jednorodzinnych, bliźniaków, szeregowców, zapłacą ją tylko wtedy, gdy deszczówka spływa z posesji do kanalizacji miejskiej. Za deszcz zapłacą głównie firmy, zwłaszcza posiadacze wielkich utwardzonych placów postojowych i magazynowych. W Poznaniu za odprowadzaniu deszczówki płaci się od roku, a w Bielsku-Białej już od dwudziestu lat.
Tymczasem zarówno prezydent Jeleniej Góry Marcin Zawiła, jak i Janusz Grodziński przewodniczący rady miejskiej, nie mają zamiaru wprowadzać podatku od deszczu. Nie ma nawet planów wprowadzenia takiego punktu do porządku obrad najbliższych posiedzeń rady miasta.
Jednak Miejski Zarząd Dróg i Mostów zajmujący się konserwacją sieci kanalizacji deszczowej, ma poważny problem z bieżącym utrzymaniem sieci. Budowane są separatory, na których konserwację brakuje funduszy. Rocznie z miejskich finansów przeznaczane jest na ten cel pół miliona złotych, a i tak kwota ta jest zbyt niska.
Pojawił się pomysł, aby konserwacją kanalizacji deszczowej w Jeleniej Górze zajęło się Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji „Wodnik”.
Opracowywany jest już nawet projekt, choć prezes przedsiębiorstwa Wojciech Jastrzębski twierdzi, że nie ma, jak na razie, takich planów. Trudno więc powiedzieć, czy dodatkowe zajęcie dla „Wodnika” nie będzie się wiązało z kosztami, które - z dużą dozą prawdopodobieństwa - pokryją… mieszkańcy.