Grzegorz Sawicki relacjonuje, że jego auto zostało przestawione podczas jego nieobecności.
- Sąsiad zrobił zdjęcia jak 20. ludzi wypycha busa pozostawionego na hamulcu i biegu – mówi właściciel pojazdu. – To jest niewyobrażalne. Nie było żadnych informacji, że proszą o nieparkowanie aut. Rozwiesili tylko kartki, że na czas rajdu ulica będzie zamknięta dla ruchu. To wszystko. Ale na tym, że przepchali busa na środek skrzyżowania nie koniec.
Pozostawili go tam po rajdzie na samym środku skrzyżowania już po zdjęciu barierek. Dobrze, że nikt w niego nie uderzył – dodaje Grzegorz Sawicki.
Organizator Wiesław Kucab, prezes Karkonoskiego Stowarzyszenia Cyklistów, nie chciał z nami rozmawiać, odmówił komentarza w tej sprawie. Zgłosił się do nas jednak świadek, zawodnik i współorganizator imprezy Waldemar Twardziszewski.
- Widziałem całe zdarzenie – mówi. – Auto było zaparkowane nie całe trzy metry od skrzyżowania, gdzie miała być pętla zawodów. Wystawało tyłem na ulicę. Nie można było ustalić właściciela pojazdu. Organizator powiedział, że jeśli auto będzie tam stało, zawody nie odbędą się. Kilku ludzi, okolicznych mieszkańców i zawodników, przepchało go w bezpieczne miejsce do barierek. Nikt jednak niczego nie powgniatał. Samochód został rzeczywiście na tym skrzyżowaniu po zdjęciu barierek, ale to dlatego, że nikt nie chciał już go ruszać. Właściciel wezwał policję. Poinformowaliśmy, że impreza jest ubezpieczona. Kierowca poprosił o polisę i powiedział, że sam to już sobie załatwi. Nie miał żadnych pretensji. Na tym się skończyło, a teraz ten człowiek próbuje zrobić z tego aferę. My również porobiliśmy zdjęcia samochodu, który przed przepchaniem był już cały poobijany i powgniatany. Moim zdaniem to próba wyłudzenia pieniędzy – dodaje Waldemar Twardziszewski.