Na początku listopada wandale przepuścili kolejny szturm na uzdrowisko. Kilka nocnych godzin wystarczyło, żeby wataha bezmózgowców zniszczyła tablice zamontowane przez zarząd zdroju, część ścian niedawno wyremontowanego sanatorium oraz wystawę zakładu fotograficznego.
– Nie wierzę, aby policja nie mogła ustalić, kto kryje się pod ksywką „Miki” – słyszymy rozmowę człowieka z zakładu fotograficznego, którego witryna została pobazgrana ręką wandala.
W uzdrowisku mieszkańcy załamują ręce w bezsilności. Ich dzielnica wygląda jak nowojorski Bronx w miniaturze: zamiast czystych elewacji i ładu, tak potrzebnego do budowania dobrego wizerunku zdroju wśród kuracjuszy, są elewacje upstrzone bazgrołami i wulgaryzmami. Ciepliczanie wytykają bezradność policjantom i strażnikom miejskim. Co ciekawe, posterunek policji w Cieplicach znajduje się właśnie na placu Piastowskim, w centrum działań łobuzów. Niewiele sobie z tego robią.
Tymczasem mieli okazję, aby położyć kres poczynaniom bandy zwyrodniałych młodych ludzi. Dwóch wandali złapał kilka tygodni temu kościelny parafii ewangelicko-augsburskiej, kiedy zobaczył jak ośmiu młodych ludzi, stojąc jeden drugiemu na ramionach, zamalowywało bohomazami jeden z filarów zabytkowej świątyni Zbawiciela.
Chwilę później w pobliżu pojawił się patrol straży miejskiej, który przejął wandali i po wysłuchaniu relacji kościelnego poinformował go, że młodzi ludzie poniosą konsekwencje.
– Zezłościłem się kolejnym aktem wandalizmu jakie praktycznie codziennie dotykają nasz kościół – wyjaśnia proboszcz parafii ksiądz Wiesław Suchorab. – Ponieważ tym razem złapaliśmy sprawców za rękę i na gorącym uczynku, pomyślałem, że w końcu zobaczą, że niszczenie elewacji prawie 300-letniego zabytku nie jest bezkarne.
Proboszcz, spokojnie czekał na dokument informujący o wszczęciu dochodzenia. Po kilku tygodniach poczuł się zaniepokojony zupełną ciszą wokół sprawy.
– Zadzwoniłem do straży z pytaniem co się dzieje z młodymi wandalami – opowiada ksiądz Wiesław. – Pani, która odebrała telefon, długo sprawdzała, a później powiedziała, że nie ma żadnego śladu w dokumentach o zatrzymaniu młodych ludzi za niszczenie elewacji. Powiedziała, że zatrzymani mogli być przekazani policji i ona to jeszcze sprawdzi. Zadzwoniłem po kilku dniach ponownie i usłyszałem to samo: nie ma nic w dokumentach.
Proboszcz napisał pismo ze skargą na bezczynność funkcjonariuszy, ich obojętność na niszczenie cennego, cieplickiego zabytku. Pierwsza reakcja na skargę była jednak dla proboszcza zaskoczeniem. – Któregoś dnia przyszło do mnie dwoje strażników, kobieta i mężczyzna i zaczęli ponownie pytać jak to było, czy wszystko dobrze pamiętam i czy na pewno dwóch wandali przekazaliśmy straży miejskiej, a nie policji – mówi ksiądz Suchorab. – Pytali czy mój kościelny nie pomylił ich mundurów z mundurami policji. Powiedziałem, że pan Andrzej na pewno wiedział komu ich przekazuje, skoro po kilku chwilach powiedział mi: ma ich straż miejska.
To zdarzenie było jak przelana czara goryczy. Od wielu lat kościół ewangelicki i jego otoczenie jest niszczone przez młodzież. Jak mówi proboszcz, najgorsze są weekendy, kiedy do otwartego do 23 sklepu naprzeciwko kościoła przychodzą spragnieni. Często spożywają na miejscu, na placu którego właścicielem jest parafia.
– Już kilkakrotnie mówiłem prezydentom miasta, że postawię ogrodzenie i po 18 będę zamykał przejście przez kościelny plac – tłumaczy proboszcz. – W tym miejscu notorycznie łamana jest ustawa o wychowaniu w trzeźwości, a patroli policyjnych ani strażników wieczorami nie uświadczysz. Zwracam uwagę młodym bujającym się na łańcuchach otaczających plac, żeby ich nie niszczyli bo zadzwonię po policję. Słyszę wtedy – niech ksiądz dzwoni, co nam psy zrobią? Podobnie jest z przejściem obok głównego wejścia do kościoła. Aleja jest zagrodzona łańcuchem, ale nikt nie respektuje zakazu przejścia. Gdy zwracam uwagę słyszę wyzwiska i obelgi.
– Po przejrzeniu dokumentacji stwierdziłem, że mogło dojść do zaniechania czynności służbowych wobec wandali – wyjaśnia komendant straży miejskiej w Jeleniej Górze, Jerzy Górniak. – Złożyłem w jeleniogórskiej prokuraturze wniosek o sprawdzenie, czy mogło do takiego zaniechania dojść. Do momentu zakończenia prac przez prokuratorów nie będę więcej mówił na ten temat.
Niewątpliwie nie było trudno ustalić, którzy funkcjonariusze pełnili służbę w Cieplicach 22 lipca. Czym się kierowali puszczając wolno wandali, na razie nie wiadomo. Może zaimponowała im sprawność i fantazja młodych. Ośmiu „malarzy” stojących jeden drugiemu na ramionach to widok jak z cyrku. Szkoda, że młodzi nie spróbowali lepiej wykorzystać swoich akrobatycznych umiejętności.
Bydło nie ludzie
Gdy wyszedłem z proboszczem obejrzeć chaotyczne „malunki” na kościelnym filarze, obok przechodziła prawdziwa procesja, młodych i starszych nic sobie nie robiących z łańcuchów przegradzających ścieżkę. Ksiądz Suchorab w pewnym momencie spytał się młodą dziewczynę i chłopaka, czy wiedzą, że tutaj nie ma przejścia. Dziewczyna powiedziała – wiem, ale zawróciła i obeszła kościół. Natomiast młodzian w założonym kapturze powiedział sp.... łysy ch..... u siebie jestem, to moje podwórko. A do mnie zwrócił się: – Zrób zdjęcie mojej d..... Jego koledzy stojący na placu Piastowskim pokazywali nam z oddali podniesione ręce z środkowym palcem. – Tak prawie zawsze kończy się zwracanie im uwagi – mówi ze smutkiem proboszcz.
Marek Komorowski