Czy zatroskany mężczyzna w kapeluszu i wysokich butach to słynny garbaty Janek, który przez całe stulecia straszył mieszkańców Książa, w tym samą księżną Daisy? Zanim ta kolejna z książańskich tajemnic zostanie rozwiązana, zapraszamy do poznania autentycznego, niepublikowanego wcześniej po polsku świadectwa ostatniego właściciela zamku, na temat zjaw, które straszyły i do dziś straszą w Książu.
Jako młoda mężczyzna w Książu, syn księżnej Daisy i Hansa Heinricha XV, książę Hans Heinrich XVII (1900-1984) zwany w rodzinie Hochbergów Hanselem, dał świadectwo silnej duchowej i metafizycznej intuicji, która charakteryzowała go także w późniejszym życiu. Jednak na tym wczesnym etapie jego rozwoju duchowego przejawiała się ona żywym zainteresowaniem duchami z Książa, których było rzekomo cztery. Opis jego bliskich spotkań z książańskimi duchami znajdujemy w książce Michael’a Luke’a „Hansel Pless Prisoner of history”, która już po śmierci księcia, z inicjatywy wdowy po nim, ukazała się w Wielkiej Brytanii.
Z rezydujących na początku XX wieku na zamku duchów najmniej unikającym rozgłosu był Janek. To bardziej polskie lub czeskie niż niemieckie imię i wśród mieszkańców Książa wierzono, że był on błąkającą się duszą niejakiego Janka von Chotenitz, który w XV wieku zarządzał Książem w imieniu ówczesnego właściciela, czyli króla Czech. Hansel dał świadectwo manifestacji Janka, której doświadczyła jego matka, słynna księżna Daisy von Pless (1873-1943).
Pewnego poranka podczas nieobecności mojego ojca, moja matka została oburzona przez postać próbującą rozpalić ogień w kominku i robiącą przy tym ogromnie dużo hałasu. Nieznajomy rozrzucił pogrzebacze i akcesoria kominkowe, ale zniknął nagle bez rozpalenia ognia. W tych wczesnych lata życia małżeńskiego, moja mama nie mówiła ani słowa po niemiecku i nic wtedy nie powiedziała, tylko obserwowała i słuchała. Gdy wrócił mój ojciec, próbował się dowiedzieć kto był w sypialni mojej mamy o tak wczesnej godzinie, ale nikt w całym domu się do tego nie przyznał. Jakiś czas później miało miejsce takie samo wydarzenie. Tym razem moja mama mogła zobaczyć jedynie kontury tajemniczej figury, bo w pomieszczeniu było zbyt ciemno. Po powtórzeniu głośnego rytuału z pogrzebaczem i szczypcami, postać opuściła pomieszczenie. Kiedy sytuacja powtórzyła się po raz trzeci, moja mama naprawdę się przestraszyła. Działo się to latem i smużka światła, która dostawała się do pokoju przez szparę w zasłonach, umożliwiła mamie zobaczenie, że nocny hałas powodował niski mężczyzna z garbem w dziwnym kostiumie. Próbowała powiedzieć coś do niego po niemiecku, ale on wydawał się jej nie zauważać i po zwyczajowym, głośnym opuszczeniu pogrzebacza i szczypców, oddalił się w nicość. Tego było dla mojej mamy za wiele i powiedziała ojcu, że zna już wszystkich pracowników książąńskich i że nie ma wśród nich żadnego niskiego mężczyzny z garbem. Mała postać musi być więc duchem i mama odmówiła dalszego spania w tym pokoju. Komnata stała się więc zapasowym pokojem gościnnym, a osobom, które się w niej zatrzymywali, zdarzało się zagadywać mojego ojca o to dlaczego w tak doskonale zorganizowanym i zarządzanym domu pozwala się służbie wchodzić w środku nocy do damskiej sypialni, próbować rozpalać ogień i robić przy tym moc hałasu.
Kilka lat po śmierci mojego dziadka, który umarł w 1907 roku, trwałą wielka przebudowa zamku, którą przeprowadzał mój ojciec. Remont przeprowadzany był także w owym pokoju, który był wcześniej sypialnią matki i kiedy podniesione zostały deski podłogowe, okazałą się, że znajdował się pod nimi szkielet. Wieść rozniosła się po całym domu jak błyskawica i pozwolono mi opuścić nasze pokoje lekcyjne i pobiegłem szybko, aby zobaczyć znalezisko. Jakaż to była ogromna ekscytacja dla młodego chłopca i bardzo dobrze pamiętam ten widok. Deski zostały usunięte i leżał tam szkielet, któremu się bardzo uważnie przyjrzałem. Zauważyłem, że jego kręgosłup był znacznie zdeformowany. „To jest duch mamusi – powiedziałem sam do siebie – w końcu go znaleźli”. Mój wujek Friedrich, który wśród nas był osobą najbardziej uduchowioną i ze skłonnościami do mistycyzmu, także widział go w przeszłości przy wielu okazjach, o czym mi później powiedział. Janek żywo interesował się ślubami, pogrzebami, w sumie wszystkim co miało do czynienia z nasza rodziną. Część domu w której został znaleziony nie była ruszana od czasów Reformacji i uznano, że Janek musiał być katolikiem. Dlatego też katolicki ksiądz ze Szczawienka przyjechał do Książa, odprawił Mszę Świętą podczas której złożono szkielet Janka do trumny. Następnie został on przewieziony na cmentarz na Szczawienku, gdzie doczekał się prawdziwego, chrześcijańskiego pochówku. Z tego co wiem, Janek nie był już później widziany w Książu”.
Było także kilka duchów w okolicach Książa. Dwa, w tym Janek w domu i dwa na zamkowych tarasach. Nigdy nie widziałem, żadnego z nich w zmaterializowanej formie ducha. Jeden gościnny pokój w zamku był szczególnie nawiedzony. Ludzie, którzy w nim spali, wychodzili z tego doświadczenia z zszarpanymi nerwami. Jeden z nich opisywał, że obudził się w nocy w panice, bardzo ciężko oddychając, ale niczego w pokoju nie zauważył. Inni twierdzili, że widzieli jakieś straszne zjawy zbliżające się w ich kierunku. Ten zapasowy pokój przylegał do twierdzy wybudowanej w XIII wieku. Podczas wielkiej przebudowy, którą mój ojciec prowadził kilka lat po śmierci dziadka, robotnicy byli zajęci wykonywaniem nowego przejścia przez średniowieczną część twierdzy. Ściany były nieprawdopodobnie grube i przebicie się przez nie tylko przy pomocy kilofów zajęło im bardzo dużo czasu. W pewnej chwili zmienił się na nieco płytszy dźwięk kilofów rozbijających mur i w murze ukazała się mała wnęka. Kiedy usunięto wystarczającą liczbę kamieni, aby oświetlić wnękę, okazało się, że znajduje się w niej powieszony szkielet. Był on prawdopodobnie, jednym z tych nieszczęsnych, nędznych więźniów, których przykuwano żywcem do ścian w XIII stuleciu, wierząc, że sprawi to iż wieża zamkowa będą dzięki temu całkowicie odporna na atak. Jemu także zapewniono odpowiedni pogrzeb odprawiony przez katolickiego księdza. Trzeci duch był najczęściej widywany na tarasach i tam doprowadzał do szału nasze psy. Jego szkielet został również odnaleziony i doczekał się chrześcijańskiego pochówku. Czwarty duch jak mi się zdaje, musi ciągle straszyć na zamku.”
Wybór i tłumaczenie: Mateusz Mykytysyzn – Zamek Książ w Wałbrzychu.