„Łóżko pełne cudzoziemców” to klasyczna farsa, w której początkowe poważne tarapaty bohaterów zmieniają się w splot dowcipnych, toczących się w zawrotnym tempie sytuacji, zakończonych oczywiście happy endem. Prapremiera miała miejsce na West Endzie w 1973. I wówczas odniosła ogromny sukces, utrzymywała się na afiszu przez półtora roku, a potem była grana na całym świecie: w Niemczech, Belgii, Holandii, Danii, Szwecji, Norwegii, Finlandii, na Łotwie, w Szwajcarii, we Włoszech, w Słowacji, w Izraelu, Egipcie, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Argentynie, Brazylii i w Chinach. W Polsce jej pierwsze wystawienie miało miejsce w 2003 w Teatrze Komedia w Warszawie w reżyserii Jerzego Bończaka.
Rzecz dzieje się w tandetnym hoteliku hotelu, położonym na francusko–niemieckiej granicy. Zwariowany jego właściciel Heinz (w tej roli Jacek Bończyk), niedoszły lekarz i bawidamek, umieszcza kilka małżeństw o tej samej porze w jednym pokoju. Wynikają z tego zabawne nieporozumienia i łóżkowe przygody. Jego pomocnikiem jest Kazek (Wojciech Solarz), przemądrzały i przekupny portier. Przez swoje roztargnienie, właściciele dokonują podwójnej rezerwacji ostatniego wolnego pokoju w mieście.
I tym sposobem do hotelu trafiają dwie międzynarodowe pary: Stanley Parker (Michał Meyer) z małżonką Brendą (Joanna Balasz) i angielski biznesmen John Philby (Radosław Pazura) z żoną Helgą (Daria Widawska). Gdy do akcji wkracza seksowna Simone (Marta Bryła), sprawa zaczyna się komplikować. Następuje splot zabawnych sytuacji z udziałem wszystkich zainteresowanych. I tym oto sposobem, uruchamia się lawina intryg i kłamstw.
Przedstawienie opiera się na solidnym, dobrym aktorstwie. Postacie w farsie kreślone są grubo, ale – aby całość śmieszyła – aktorzy musieli nadać im ludzkie rysy, bo tylko wtedy wytworzy się konieczne napięcie. Tutaj się udało. Aktorzy nie zwalniają ani na chwilę i dynamika oraz rytm ich gry zasługuje na uznanie. Świetny jest Radosław Pazura w roli stereotypowego angielskiego dżentelmena, który pod maską uczciwości i grzeczności skrywa swoje prawdziwe oblicze: fałsz, zakłamanie, dwulicowość, skłonność do zdrad małżeńskich.
Jacek Bończyk wprost tryskali energią i wigorem grając sfrustrowanego kierownika hotelu, usiłującego wyjść z twarzą z każdej opresji towarzyskiej i przekomarzającego się stale z portierem. Samo pojawienie się na scenie Wojciecha Solarza w roli pijanego Kazka wywołuje śmiech. Należy także docenić Michała Meyera, który będąc w nieustannym ruchu, narzuca wartkie tempo spektaklu. Marta Bryła z właściwym sobie wdziękiem rozśmiesza. Wyrazista Daria Widawska im bardziej bawi się rolą, tym jest wiarygodniejsza. Bardzo dobrze wypada też Joanna Balasz grająca niezbyt mądrą angielską mężatkę, nie domyślającą się kłamstw swojego męża.
Jak na farsę przystało: było zabawnie, chwilami absurdalnie, z polotem. „Łóżko pełne cudzoziemców” skierowane jest głównie do tych, którzy mają ochotę na pełen żartów relaks bez zbędnych łamigłówek intelektualnych.