Głównymi argumentami utrzymania przewozów pasażerskich na trasie Jelenia Góra – Lwówek Śląski, i przywrócenia kursów na trasie Lwówek Śląski – Legnica przez Jerzmanice i Złotoryję (które nie istnieją od lat 90-tych XX w.) była sprawna i wygodna komunikacja, niezbędny transport dla budujących się kopalni, ale również względy turystyczne.
- Budowa i uruchomienie odcinków dróg S 3 czy S 5 spowoduje, że na A-4 powstaną gigantyczne korki – mówili uczestnicy spotkania. - Już dzisiaj ta autostrada jest trudno przejezdna, a kiedy powstaną drogi szybkiego ruchu, to problem się zwiększy. Kolej mogłaby tę drogę odciążyć. Z drugiej strony dla mieszkańców niejednej z miejscowości (jak choćby Marczów pod Lwówkiem) pociąg mógłby być najlepszym rozwiązaniem – argumentowali.
- Nie wspominamy już o turystyce, bo odcinek zarówno z Jeleniej Góry do Lwówka („Kolej Doliny Bobru”), jak i z Lwówka do Złotoryi był swego czasu atrakcją samą w sobie, a w okresie przed II wojną światową jeździły tędy pociągi z panoramicznymi oknami, żeby podróżni mogli podziwiać krajobraz. Na tych odcinkach jest sporo zabytków techniki, od wiszącego mostu nad Zalewem Pilchowickim, przez zaporę w Pilchowicach czy całych miejscowości, jak Złotoryja czy Wleń, które mogą stanowić całodzienną atrakcję dla przyjezdnych – przypominano.
- W okolicach Warty Bolesławieckiej – mówili inni – planowane jest powstanie kolejnych kopalni miedzi. Potrzebny będzie przywóz pracowników i wywóz urobku. Drogami? To nie będzie możliwe. Zresztą tych dróg, takiej jakości przecież nie ma. – Akurat Lwówek Śląski jest przykładem gminy – powiedziała burmistrz Mariola Szczęsna, w której mamy problemy z drogami, a właśnie likwiduje się kolej. - Już dzisiaj firmy działające w Jeleniej Górze czy w Legnicy mają problemy z zatrudnieniem pracowników (w Jeleniej Górze wskaźnik bezrobocia obniżył się do niewiele ponad 4 proc.) i dowożą ich spod… Lwówka! A kolej likwiduje połączenia. Logika w tym taka, jak stawianie latarń przy zamykanych przystankach kolejowych – argumentowano.
W spotkaniu uczestniczył także prezydent Jeleniej Góry Marcin Zawiła, który zapewniał, że samorząd jeleniogórski jest zainteresowany utrzymaniem połączeń kolejowych. – Korzyści płynące z połączeń „pendolino” i „dart” są jednoznacznie pozytywne. Rewitalizacja dworca i peronów na stacji kolejowej w Jeleniej Górze jest świetnym przykładem możliwości kolei i dobrą jej promocją. Warto zwrócić się do parlamentarzystów i radnych Sejmiku Dolnośląskiego, by na sprawę linii Jelenia Góra – Lwówek Śląski – Legnica popatrzyli co najmniej życzliwie, bo i dla przewozów, i dla działań ekologicznych miałaby ona ogromne znaczenie – mówił Marcin Zawiła.
Podczas spotkania przypomniano także, że najkrótsza droga z Jeleniej Góry do Legnicy prowadzi po torowisku przez… Lwówek Śląski. - Dystans między dwoma stolicami dawnych województw wynosi w tym przypadku 82 km. - Jest wprawdzie dłuższy od połączenia drogowego, ale dla ciężkich przewozów towarowych bilans zysków i strat szacuje się inaczej – mówiono.
Głównym powodem zawieszenia (likwidacji) połączeń kolejowych jest zły stan infrastruktury kolejowej i rzekoma nieopłacalność przejazdów. - W 2009 r. prowadzono eksperyment z reaktywacją przejazdów na odcinku Lwówek Śląski – Legnica przez Jerzmanice i Złotoryję, jednak w taki sposób, żeby udowodnić, że to się nie opłaca. Ze Złotoryi do Legnicy jechało się 55 minut, do Wrocławia – 140 min., więc mało kto z tej okazji korzystał, dzięki czemu kolej dowiodła, że skoro zainteresowanie jest marne, to nie należy eksperymentu kontynuować.
- Podobną „technologię zniechęcania” zastosowano w przypadku szynobusów relacji Jelenia Góra – Lwówek Śląski. Wystarczy wypuszczać pociągi w godzinach, w których wyjątkowo nieliczna grupa z nich korzysta, a ponadto ograniczyć prędkość przejazdu na niektórych odcinkach do 10 km/h, żeby udowodnić, że taka jazda sensu nie ma. I właśnie to udowodniono. Jednocześnie kolej (ale inna spółka) wystawiła nowiutkie latarnie przy niektórych stacjach (Pilchowice-Zapora), a nawet stojaki na rowery, żeby pasażerowie mogli nimi dojechać do pociągu. Tyle, że już nie ma do czego dojeżdżać – mówiono.
- To prawda, że trzeba dziś zainwestować poważne pieniądze w reaktywację takiego połączenia – podsumował Robert Pawłowski, burmistrz Złotoryi. - Na odcinku Jerzmanice – Lwówek Śląski wyrosły drzewa w torowisku, na jednym odcinku tory wręcz wiszą nad podmytym nasypem, bo prawie 30 lat przerwy zrobiło swoje. Ale przecież właśnie teraz kolej przeżywa renesans i niedaleka Jelenia Góra jest tego najlepszym przykładem ze swoimi „pendolino” czy „dartem”. Nikt nie dyskutuje nad przewagą kolei w sferze bezpieczeństwa przewozów, uniezależnienia od warunków atmosferycznych, co w naszych okolicach jest zimą rozstrzygające.
- Z jednej strony kolej chwali się – i słusznie – modernizacją taboru, torowisk i dworców, a z drugiej – właśnie teraz – i Lwówek Śląski i Złotoryja stają się jedynymi dawnymi miastami powiatowymi w tym regionie bez dostępu do przewozów kolejowych. Argument, że przejazdy są zbyt długie, a przez to niekonkurencyjne, jest prawdziwy, ale… Jeśli w 1953 r. podróżni jechali ze Złotoryi do Legnicy 24 minuty, a pół wieku później (2008) przeszło dwa razy dłużej, bo 53 min., to trudno ten wynik uznać za postęp cywilizacyjny. To prawda, potrzebne są duże nakłady inwestycyjne, szacujemy je na ok. 140 – 160 mln zł, ale mamy też walory. Cały teren, po którym prowadzone są nieczynne dziś torowiska pozostaje własnością Skarbu Państwa, więc nie zachodzi konieczność kłopotliwych i trudnych wykupów – dodał Robert Pawłowski.
Źródło: UM Jelenia Góra