Było późne popołudnie 5 kwietnia. Do schroniska dla małych zwierząt, działającego w strukturach jeleniogórskiego MPGK, zatelefonował podenerwowany turysta. Zakomunikował, że na drodze ze Szklarskiej Poręby do Świeradowa Zdroju, mniej więcej przy zakręcie śmierci, znalazł przestrasznego i wycieńczonego psa. Pracownik schroniska poprosił go, by zwierzaka przywiózł.
Okazało się, że to rasowa, prześliczna suczka - jamniczka - opowiada Anna Nikołajuk, kierowniczka schroniska. - Napoiliśmy ją, nakarmiliśmy, wymyliśmy i choć była bardzo wymęczona i zaniepokojona, jakoś zasnęła.
Następnego dnia sprawdzono, że piesek jest zaczipowany. Nie udało się jednak odczytać zawartych w czipie informacji, ponieważ nie pochodził on z Polski. Zwrócono się o pomoc do Joanny Wiśniewskiej - zastępczyni przewodniczącej Związku Kynologicznego w Jeleniej Górze. Przypuszczano, że suczka może pochodzić z Czech, a Joanna Wiśniewska zna język czeski.
Po kilku dniach poszukiwań, natrafiła ona na mocny trop. Otóż, pewna mieszkanka Pragi na najróżniejszych czeskich forach internetowych prosiła o pomoc w znalezieniu zgubionej, a być może skradzionej 28 marca w okolicach Jablonca jamniczki o imieniu Bara.
Kiedy pani Joanna skontaktowała się z nią, a ta zawołała przez telefon do psa po imieniu i wtedy wszystko stało się jasne - mówi Anna Nikołajuk - Suczka na jej głos zaczęła piszczeć i skakać…
Jeszcze tego samego dnia załatwiono formalności związane z przewiezieniem Bary przez granicę i zawieziono ją do Jakuszyc. Tam czekała na nią właścicielka z czeską telewizją. Był 8 kwietnia.
Im samochód z Barą był bliżej granicy, tym jamniczka była bardziej podekscytowana. Tak, jakby spodziewała się tego, co nastąpi. Po otwarciu drzwi auta, popędziła wprost do oddalonej o kilkadziesiąt metrów Czeszki. Wskoczyła jej na ręce i zaczęła ją lizać po twarzy. Polscy i czescy strażnicy bili brawo.
Szczęśliwa mieszkanka Pragi wręczyła Joannie Wiśniewskiej nagrodę, którą wcześniej obiecywała za pomoc w odnalezieniu Bary - 15 tys. koron. Joanna Wisniewska całą kwotę przekazała jeleniogórskiemu schronisku…
To niesamowita i wzruszająca historia ze szczęśliwym zakończeniem - mówi Anna Nikołajuk. - Dla takich chwil warto żyć!