Wczesnym rankiem Roman Rogowiecki pojawia się w codziennym magazynie śniadaniowym nadawanym „na żywo” w TVP1 „Kawa czy herbata?”, gdzie poleca nowości płytowe oraz przeprowadza wywiady ze światowej sławy muzykami i ludźmi filmu. Trudno się więc dziwić, że będąc w Jeleniej Górze był zdziwiony i zaniepokojony zniknięciem legendarnego kina „Marysieńka”.
Przez ponad dwie dekady rozmawiał z bardzo wieloma najróżniejszymi artystami, którzy już zdążyli wejść do encyklopedii światowego kina i muzyki, a wśród nich byli m.in. Ben Affleck, Kim Basinger, Halle Berry, David Bowie, Jeff Bridges, Michael Buble, Michael Caine, Mariah Carey, Leonard Cohen, Phil Collins, George Clooney, Russell Crowe, Tom Cruise, Danny DeVito, Placido Domingo, Mel Gibson, David Gilmour z Pink Floyd, Hugh Grant, Tom Hanks, Angelina Jolie, Lenny Kravitz, Malcolm McDowell, Eva Mendes, Al Pacino, Jimmy Page i Robert Plant z Led Zeppelin, Daniel Radcliffe, Robert Redford oraz Robin Williams.
Jelonka.com: - Proszę powiedzieć, co Pana do nas sprowadza i jak się podoba nasze miasto?
Roman Rogowiecki: - Przyjeżdżam tu, by „naładować własne baterie” i mieć siłę na kolejny dzień. Warto zatrzymać się tutaj na chwilę i odpocząć. Jelenia Góra ma pewien skarb, który odkryłem i świetnie na mnie działa. Każda wizyta daje mi energię i dobre samopoczucie. Niesamowite, że w Jeleniej często kłaniają mi się nieznani mi bliżej ludzie. To bardzo miłe!
Jelonka.com: - Jak to? Nie Karpacz, nie Szklarska Poręba? Dlaczego akurat Jelenia Góra?
Roman Rogowiecki: - Karpacz jest jak najbardziej OK. Pomimo tego, że w Karpaczu Górnym widać tłumy turystów i pielgrzymów z całego świata do ładnej norweskiej świątyni Wang, nie bawią mnie spacery po tamtejszych deptakach. Szklarska Poręba nie zmienia się od wielu lat. Wielokroć razy stałem pod szumiącym wodospadem Szklarki, znam dobrze te ładne widoki. A na nartach, jeśli już, to wolę jeździć kilka kilometrów od Jakuszyc.
Jelenia Góra ma ładne położenie. Odpowiada mi klimat jeleniogórskiego rynku i jego sukiennic. Zawsze wpadam do antykwariatu, gdzie zawsze coś tam sobie znajdę oraz pogadam z właścicielem. W sukiennicach jest też lokal zwany teraz Broadway Bar, który ma najlepszego kucharza na świecie i uśmiechniętą obsługę. Fajne są też rzeczy w sklepie antykwariacie naprzeciw hotelu Europa, a jego właściciel lubi dobrą muzykę i zna się na sztuce. Bardzo lubię odwiedzać teren zabytkowej nekropolii przy Kościele Łaski. Ciekawe są okolice osiedla Dworu Czarne, obok jest tam miły pensjonat, a dalej na terenie dawnego zespołu dworskiego „Pałac na Wodzie” w Staniszowie. Cieplice też mają swój urok. No i ten Jarmark Staroci i Osobliwości w końcu września. Szkoda, że tylko raz w roku.
Jelonka.com: - Czy dostrzega Pan jakieś zmiany w naszym mieście?
Roman Rogowiecki: - Widzę duże zmiany. Szczególnie efekt zmian społecznych będących następstwem masowej turystyki. Są nowe kawiarnie, ciągle zmieniają się sklepy i to na lepsze. Aptek jest chyba nadmiar. Widać, że właścicielki boutiqów mają dobry gust. W centrum pojawiła się galeria handlowa, ale tam jakoś nie ma życia i wydaje się być pusto. Zmienia się z kolei w okolicach dworca PKP, sporo tam lokali do wynajęcia. Jelenia Góra potrzebuje jeszcze dużo farby, by zakwitła kolorami. Ale idzie to w dobra stronę. Nie ma już natomiast kina „Marysieńka”, bo na tym miejscu zauważyłem chiński sklep. To wstyd! Ale jest nadal Teatr im. Norwida z kawiarnią, gdzie można sobie miło posiedzieć. Jednak jest kłopotem z parkowaniem w centrum.
Jelonka.com: - Dziękując za ten krótki wywiad mamy nadzieje, że być może uda się Panu zrealizować zorganizowanie imprezy kulturalnej w naszym mieście?
Roman Rogowiecki: - Kto wie? Może nawet w maju? Zobaczymy.
P.S. Przebywając w naszym mieście Roman Rogowiecki skończył wstęp do swojej nowej książki pt. „Queen - Nieznana historia”, która ukaże na polskim rynku księgarskim za kilka tygodni.