Piątek, 20 września
Imieniny: Eustachego, Filipiny
Czytających: 16049
Zalogowanych: 91
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Jak ratowali oczyszczalnię w Jeleniej Górze

Piątek, 20 września 2024, 12:10
Aktualizacja: 12:14
Autor: Wodnik Jelenia Góra
Jelenia Góra: Jak ratowali oczyszczalnię w Jeleniej Górze
Rozłożone na nasiąkniętej wodą ziemi leżą w karnym szeregu: łopaty, miotły, pompy, osuszacze, wiadra, wodery oraz inne sprzęty. Przywieźli je do Jeleniej Góry pracownicy warszawskich i zielonogórskich wodociągów. Warszawiacy pozostają u nas od wtorku. Wyjadą dopiero w przyszłym tygodniu. We wszystkim pomagają. Siedmiu najlepszych specjalistów ze stolicy. Jeśli będzie trzeba, będą przyjeżdżać także później. Tak właśnie zaczyna się odbudowa oczyszczalni ścieków.

- W piątek zaczęło padać - wspomina Agnieszka Hacia, kierownik oczyszczalni przy ul.Lwóweckiej. - Nic nie zapowiadało wtedy tragedii. Tym bardziej, że w sobotę Bóbr lekko opadł. Jeszcze w niedzielę przed obiadem było spokojnie. Dużo spokojniej niż w roku 1997 r.

Dramat zaczął się w południe

Dramat zaczął sie w samo południe. Nagle i bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Najpierw szybko zaczęła podnosić się woda w rzece, później delikatnym strumykiem wlewać od ulicy Lwóweckiej. Następnie wybiły wody gruntowe i to, co zgromadziło się w studzienkach.

Siła żywiołu stała się tak wielka, że porwała jeden z ustawionych przez pracowników “rękawów” i rzuciła nim, jak zabawką, o płot.

Zdążyli go jeszcze do niego przywiązać, więc nie popłynął dalej.

Nagranie od pracowników oczyszczalni:

Zatonęły także worki z piaskiem, przedzielone masywnymi segmentami pozostałymi po żelaznych drzwiach, choć wydawały się “fortecą” nie do zdobycia.

- Usunęliśmy tylko z zakładu samochody “Wodnika” - mówi Agnieszka Hacia. - Dzięki temu zostały uratowane. Cała reszta po prostu została zatopiona. Najpierw pompownia, później krata wtórna, nowe budynki, z których byliśmy tacy dumni…

Skóra na rękach zdarta aż do krwi

Wszystko trwało może godzinę, może dwie. Kiedy jasnym stało się, że praktycznie nie da sie już niczego uratować, trzech pracowników pobiegło do jednego z budynków, by zabrać z niego swoje ubrania.

- Weszliśmy na piętro - opowiada Przemysław, maszynista - elektromonter. - Wziąłem z teczki tabletki, bo jestem cukrzykiem, i kurtkę. Nie mogliśmy już jednak wyjść, ponieważ za drzwiami pojawiła się woda i uniemożliwiała ich otwarcie.

Jeden z kolegów wyskoczył wtedy z piętra przez okno na suchy jeszcze wał, ale my z drugim kolegą nie mogliśmy już tego zrobić, bo z całą siłą wlewał się Bóbr.

Zjechaliśmy więc z pierwszego piętra po rynnach. Zdarłem skórę na rękach aż do krwi. Biorę teraz antybiotyki. Wody miałem po szyję… Nawet dobrze nie pamiętam, jak z tego “wyszliśmy”…

Nagranie od pracowników oczyszczalni:

Przed godziną siedemnastą było już po tragedii.

W najniższym punkcie oczyszczalni woda miała głębokość trzech metrów!

Mikroorganizmy w akcji

Praca oczyszczalni wydaje się prosta i z grubsza wygląda tak:

Najpierw ścieki wpływają na kratę wstępną, gdzie - jak na sicie - dzielone są na stałe i płynne. Na te pierwsze składają się: papier, patyczki do uszu, podpaski, kości czy wata. Odłowione trafiają na składowisko odpadów.

Reszta płynie do pompowni, a z niej na kratę wtórną.Tam znowu podlega cedzeniu, ale tym razem już znacznie dokładniejszemu. Większe cząstki zostają następnie sprasowane i wywiezione na wysypisko śmieci.

Z mniejszych, w piaskownikach, wydziela się żwir i piasek, które dzielą los pospolitych odpadów. Reszta trafia do osadnika wstępnego, w którym wydziela się tłuszcze i oleje, by chwilę później rozpocząć drugi etap oczyszczania - biologiczny.

W reaktorach biologicznych ściekami zajmują się wówczas mikroorganizmy. Na koniec - w osadnikach wtórnych - oddzielony zostaje osad czynny od ścieku oczyszczonego, który trafia do rzeki.

Miliony zostały zalane

Cały proces trwa około doby i tylko pozornie jest prosty. W rzeczywistości ma charakter skomplikowany, biorą w nim udział: “wyspecjalizowane dobre” bakterie, precyzyjne urządzenia oraz najnowocześniejsza elektronika.

Szacuje się, że wartość materialna jeleniogórskiej oczyszczalni ścieków to nawet około 100 mln zł. Tylko w latach 2020 -2023 zainwestowano w jej rozwój ponad 60 mln zł brutto.

I wszystko to zostało w czasie powodzi zalane. Zalane a w konsekwencji zniszczone.

- W poniedziałek rano nie mieliśmy prądu, a dojazd do oczyszczalni był niezmiernie trudny - wspomina Agnieszka Hacia. - Mimo tego zaczęły nam już pomagać dwie jeleniogórskie firmy - Koparki Musiał oraz Usługi Asenizacyjne pana Ryszarda Kowalskiego.

Odbudowa na miesiące i lata

Kiedy w środę zeszła woda, Agnieszka Hacia zauważyła przesłanie, które przyniósł żywioł. Na leżącym przed jednym z budynków dużym kamieniu pozostawił akademicki podręcznik do hydrologii. Woda wyrwała też drewnianego jelonka, wykonanego rok temu przez MPGK.

- Odczytuję to symbolicznie - mówi. - “Hydrologia” przypomina nam, jak ważna jest nauka i rozum, a powalony jelonek to alegoria losu, który spotkał nasze miasto.

Odbudowa oczyszczalni już się rozpoczęła. Nie nastąpi z dnia na dzień, ale będzie trwała miesiącami. Jeśli nie latami…

Twoja reakcja na artykuł?

1
9%
Cieszy
0
0%
Hahaha
1
9%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
9
82%
Przeraża

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (6)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy ucierpiałem/łam w jakikolwiek sposób w wyniku powodzi?

Oddanych
głosów
119
Tak
29%
Nie
59%
Ja nie, ale sąsiedzi ucierpieli
12%
 
Głos ulicy
Czy Teatry Uliczne w tym roku się podobały?
 
Warto wiedzieć
Kto utopił południe Polski?
 
Rozmowy Jelonki
Prezydent dziękuje mieszkańcom i wolontariuszom
 
Aktualności
W piwnicach nadal 1,5 metra wody
 
Aktualności
Prace przy moście obok MOPS – u
 
Aktualności
Z deszczu w pełne słońce
 
Aktualności
Dary dotarły do Siedlęcina
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group