– W przerwie sytuacja była poważna, więc trudno było myśleć o niebieskich migdałach – przyznał zawodnik. – Chcieliśmy udowodnić to, że jesteśmy lepsi.
Zdradził też, że nie było jakiejś cudownej taktyki na to spotkanie. – Gramy ze sobą już szósty mecz, rywale znają nas na pamięć, tak samo my ich. Dlatego w takim meczu decydująca mogła być dyspozycja zespołu w danym dniu, albo nawet pojedynczego zawodnika – mówi.
Przed sezonem Jakub Czech cieszył się, że o awansie zadecydują play-offy. Ale gdyby ich nie było, Sudety już miesiąc temu cieszyłyby się z promocji do I ligi, po wygraniu sezonu zasadniczego. – Przed sezonem nie byliśmy faworytem – przyznaje. – Ale cieszę się, bo mamy młodą perspektywiczną drużynę. No i po prostu gramy!
Sam Czech mocno przyczynił sie do zwycięstwa z AZS-em. Zdobył 24 punkty a w niezwykle emocjonującej końcówce zachował się jak sprytny lis. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem próbował wykonać efektowny wsad. Publiczność omal nie oszalała ze szczęścia, ale Czech zachował zimną krew. – Chciałem wykonać wsad i liczyłem na to, że będę jednocześnie faulowany i otrzymamy jeszcze rzut osobisty – mówi.
Wsad był nieudany, ale sędziowie jak najbardziej słusznie odgwizdali przewinienie. Oba osobiste Czech zamienił na punkty.