Dolny Śląsk: Jazda z przymusu
Aktualizacja: Piątek, 27 stycznia 2006, 20:45
Autor: Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Zostało tylko jedno z czterech miejsc, w których ludzie bez pracy mogli podbić legitymację ubezpieczeniową, przejrzeć oferty albo otrzymać zaświadczenia z urzędu pracy.
Ponad 1200 osób, zamiast w Gromadce, Osiecznicy i Warcie Bolesławieckiej, będzie musiało stawiać się w Bolesławcu. Do tej pory było wygodnie, bo można było załatwić sprawy na miejscu – mówi Katarzyna Tur z Osiecznicy, która teraz będzie musiała jeździć do Powiatowego Urzędu Pracy w Bolesławcu.
Bilet w jedną stronę kosztuje 4 złote i 70 groszy. – Urząd pracy powinien być jak najbliżej ludzi. To chyba urzędnicy są dla mieszkańców, a nie odwrotnie – mówi Krystyna Sudół.
– Pracownicy jeździli do gmin co dwa miesiące na dwa dni – mówi Ewa Hryciów, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy. – Jeździliśmy, żeby ludzie mogli potwierdzać gotowość do pracy. To obowiązek każdego bezrobotnego. Ludzie ci przychodzili tylko i wyłącznie po to, żeby podbić legitymację ubezpieczeniową i otrzymać zaświadczenie do gminy w sprawie zasiłków z ośrodków pomocy społecznej.
Kierownik urzędu pracy twierdzi, że bezrobotni nie byli zainteresowani ofertami zatrudnienia. Przychodzili czasem w ubraniach roboczych albo pijani.
Mirosław Haniszewski, wójt gminy Warta Bolesławiecka i przewodniczący Powiatowej Rady Zatrudnienia chce, żeby likwidacja punktów w gminach zachęciła bezrobotnych do aktywności.
– Jeżeli nie da to efektów, wrócimy do punktów w gminach – mówi Mirosław Haniszewski. – Za rok ocenimy rezultaty wprowadzonej teraz zmiany.