Jak potwierdzają jeleniogórscy strażacy , z jednego z kominów byłej Celwiskozy dymiło się w piątek (11.12). Nie był to jednak jedyny pożar w obiektach byłej fabryki. – W jednym z pofabrycznych kominów ktoś najprawdopodobniej podpalił śmieci, które ugasiliśmy – informuje st. kpt. Andrzej Ciosk, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Jeleniej Górze. – W październiku natomiast kilkakrotnie wyjeżdżaliśmy do pożarów śmieci zgromadzonych w innym pofabrycznym budynku – dodaje strażak.
Mieszkańcy przekonują jednak, że głównym zagrożeniem nie są pożary, a odpadające elementy z wysokich kominów.
– Czy Miasto w ogóle robi coś dla poprawy bezpieczeństwa na tym terenie? A gdzie jest nadzór budowlany? Nie dość, że te kominy szpecą krajobraz naszej kotliny, to jeszcze stanowią zagrożenie dla ludzi – piszą Czytelnicy w mailu przesłanym do naszej redakcji.
Wiceprezydent Jerzy Łużniak odpowiada, że Miasto zajmuje się sprawą od kilku lat razem z Powiatowym Nadzorem Budowlanym, do którego odsyła po szczegóły. Tymczasem Hanna Jaśkiewicz, kierownik Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego podkreśla, że zabezpieczenie obiektów byłej Celwiskozy to obowiązek właściciela, a nie Miasta czy innych instytucji.
- To właściciel ma obowiązek zabezpieczyć swoje obiekty, by nie stanowiły zagrożenia dla mieszkańców oraz ma prawo do ich wyburzenia – mówi Hanna Jaśkiewicz. – Dlatego ani Miasto, ani nadzór budowlany niczego burzyć nie będzie. W ostatnich latach właśnie przez właściciela wyburzone zostały dwa kominy. Teraz my zajmujemy się tylko 150-metrowym kominem, od którego przy silniejszych wiatrach odrywają się jakieś elementy i spadają na ziemię. Zgłaszała to m.in. Ciepłownia Ecco. W minionym roku – w ramach wykonawstwa zastępczego – próbowaliśmy zabezpieczyć ten obiekt. Miało to polegać na rozebraniu jego górnej części, ale wycofał nam się wykonawca wyłoniony w konkursie. Łatwiej jest bowiem wyburzyć taki komin metodą wybuchową, niż rozebrać jego część. Musieliśmy więc zwrócić pieniądze przekazane przez wojewodę na ten cel. Teraz wykonaliśmy ekspertyzę tego obiektu i do ponownej próby zabezpieczenia komina przystąpimy być może w przyszłym roku. Mamy jednak nadzieję, że do tego czasu tzw. właściciel sam podejmie jakieś działania, by nie narażać się na dodatkowe koszty, a z drugiej strony odzyskać dość atrakcyjną działkę. Cały problem w tej sprawie polega jednak na skomplikowanej sytuacji prawnej dotyczącej właścicielstwa. Jest fundacja, która niby jest właścicielem tego komina i niby nie jest. Podobna sytuacja jest w całej Polsce, gdzie pozostały takie pofabryczne spuścizny zamierzchłych czasów, z którymi nie wiadomo co robić. Ich zabezpieczenie jest bardzo trudne, a wyburzenie nieopłacalne – dodaje kierownik powiatowego nadzoru budowlanego.