Śledztwo w sprawie Krzysztofa W. – o którym w kwietniu ubiegłego roku usłyszała cała Polska, kiedy strzelał z kałasznikowa z wieży aresztu przy ul. Grottgera w Jeleniej Górze – trwało kilka miesięcy.
Zbierano opinie biegłych, którzy mieli rozbieżne zdanie na temat stanu psychicznego sprawcy. Jeleniogórscy psychiatrzy orzekli, że żył w permanentnym stresie. Z kolei ich koledzy z Bolesławca byli odmiennej opinii. Według nich strażnik działał w sposób wyrachowany.
Krzysztof W. podkreślał, że w pracy poddawany był naciskom i mobbingowi przez swojego przełożonego. Wskutek konfliktu wyróżniającego się w służbie strażnika degradowano w strażniczej hierarchii, aż w końcu trafił na najgorsze stanowisko: na wieży aresztu. Na nic zdały się prośby strażnika o przeniesienie. Ostatni raz apelował o to w dniu, kiedy puścił serię z kałasznikowa i zabarykadował się w strażnicy.
Zarzuty, które skierował do prokuratury sam strażnik, a dotyczące mobbingu w areszcie nie potwierdziły się. Ówczesny dyrektor AŚ przeszedł na emeryturę, a przełożonego skonfliktowanego z W. przeniesiono do innej placówki penitencjarnej.
Wyrok w swojej sprawie Krzysztof W. pozna w przyszłym tygodniu.