Na terenie Kowar działają aż trzy firmy odśnieżające drogi, w tym jedna z Obwodu Drogowego Gradówek, w powiecie lwóweckim. Jej pracownicy zanim dojadą do miasta nad Jedlicą muszą pokonać około siedemdziesiąt kilometrów.
Trzeba się więc liczyć z tym, że nie wszystkie drogi będą odśnieżane w jednym czasie. Brakuje jednego zarządcy. Drogą od Osiedla Krzaczyna do Fabryki Dywanów administruje Dolnośląska Służba Dróg i Kolei i to ona wybiera firmę odśnieżającą.
– Samochody, które mają odśnieżać drogę nr 366, 367 i 365 w Kowarach, wyjeżdżają bardzo wcześnie. Pozostają na miejscu dopóki nie skończą pracy. Jej efekty muszą być satysfakcjonujące dla wszystkich uczestników ruchu drogowego. Pojazdy można doładować w Jeleniej Górze, bo tam mamy bazę. Kierowcy nie muszą się więc wracać do naszego obwodu – mówi Ryszard Młyńczyk, starszy inspektor DSDiK, który koordynuje całą akcją.
Zdarza się jednak, że w trakcie pierwszych opadów śniegu mieszkańcy Krzaczyny dzwonią do burmistrza z prośbą o interwencję w sprawie nieodśnieżonej ulicy. – Tłumaczę im wtedy, że urząd miasta nie zarządza drogą numer 366 i nie może ponosić kosztów związanych z jej utrzymaniem. Musi to uczynić firma wyłoniona przez DSDiK. Wielu mieszkańców rozumie ten problem i nie kontynuuje tego tematu – mówi Mirosław Górecki, burmistrz Kowar.
Mieszkańcy wspominają także, że czasami samochody jadą pługiem do góry i nie odśnieżają drogi. Dzieje się tak wtedy, gdy pracownicy firmy Bim PUH dojeżdżają do ulic, które muszą uporządkować. – Odśnieżamy drogi od obwodnicy kowarskiej do tzw. „przełęczy gruszkowskiej”. Staramy się zrobić wszystko, żeby kierowcy mieli jak najmniejsze problemy z przemieszczaniem się po tych ulicach. Największe kłopoty są z chodnikami, ale dbamy o to, żeby je także dobrze odśnieżyć. Przydałoby się więcej parkingów, choć ich liczba w najbliższym czasie najprawdopodobniej się nie zmieni – mówi Krzysztof Bizunowicz, współwłaściciel firmy Bim. Do ulicy Rejtana odśnieża przedsiębiorstwo z Kamiennej Góry.
Wygląda na to, że w najbliższym czasie w Kowarach sytuacja się nie zmieni. O drogi będą dbały trzy firmy, bo należą one do kilku zarządców. – Zwróciłem się w tym roku do Urzędu Marszałkowskiego o przejęcie dróg w celu utrzymania chociażby w okresie letnim – informuje Mirosław Górecki. – Zaproponowano mi jednak utrzymanie całoroczne, ale na ten cel przeznaczono zaledwie 18 tysięcy złotych za kilometr. To zdecydowanie za mało, potrzebny jest bowiem odpowiedni sprzęt i zatrudnienie pracowników. Byłoby to możliwe, gdybyśmy nie musieli łatać dziur i malować pasów.
Joanna Jarocka, rzecznik prasowy DSDiK tłumaczy jednak, że 18 000 zł za kilometr tj. 119 592,00 zł za rok, jest stawką najwyższą z możliwych, ponadto te kwoty, zgodnie z porozumieniem, ulegają każdego roku waloryzacji
– Akcja zimowa na drogach wojewódzkich Dolnego Śląska jest prowadzona prawidłowo i normalnie bez większych utrudnień mimo trudnych warunków atmosferycznych. Drogi są przejezdne. Przewidujemy również dodatkowe doczyszczanie dróg, tak by zwiększyć bezpieczeństwo poruszania się nimi – usłyszeliśmy.
– Należy pamiętać, że jest kryzys i nasze środki są również ograniczone. Kowary leżą w górach, jest to specyficzne miejsce o specyficznym mikroklimacie i zmiennych warunkach pogodowych. Dlatego też trzeba przyjąć, że mogą wystąpić w tym miejscu utrudnienia niezależne od nas np. gwałtowne załamanie pogody i wtedy akcja zima będzie utrudniona – mówi Joanna Jarocka.
Wśród mieszkańców głosy są podzielone , jedni uważają, że drogowców należy zrozumieć, drudzy podkreślają, że powinni się bardziej starać – Najgorzej wyglądają chodniki. Pług spycha na nie śnieg i nie można nimi przejść. Ciężko także jest sklepikarzom, bo muszą sami sobie radzić z odśnieżaniem – mówi wielu kowarzan. Wygląda jednak na to, że najlepszym wyjściem w tej sytuacji.