Latarnia, w której spaliła się żarówka znajduje się tuż przy budynku przy ul. Cieplickiej 32, w którym mieszka nasza Czytelniczka. - Do domu z chodnika wiedzie pięć kamiennych schodków, które od czasu, gdy w kwietniu zgasła lampa po zmroku toną w ciemności – opowiada pani Halina.
- Już kilka razy zdarzyło się że ktoś potknął się na tych stopniach, dlatego od kilku miesięcy bezskutecznie zabiegam w firmie Tauron o wymianę spalonej żarówki. Pierwszy raz zadzwoniłam na numer pogotowia energetycznego 6 maja. Potem robiłam to jeszcze wielokrotnie, co około dziesięć dni, lecz poza obietnicą szybkiego załatwienia sprawy do tej pory nic nie wskórałam.
Okazuje się, że kłopot z latarnią przy budynku przy ul. Cieplickiej 32 tkwi zupełnie gdzie indziej. Otóż nie jest ona własnością firmy energetycznej lecz miasta, co oznacza że jej konserwacja, w tym wymiana żarówek, leży w gestii Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów. Pracownik, tej instytucji, gdy poinformowaliśmy o nieświecącej lampie obiecał, że wkrótce zostanie naprawiona.
Gdy powiedzieliśmy o tym naszej Czytelniczce nie kryła ulgi ale jednocześnie zaskoczenia i irytacji. - Dlaczego nikt z pracowników Taurona, gdy po raz enty monitowałam o wymianę żarówki nie raczył sprawdzić, czy jest to ich latarnia? - pyta ciepliczanka. Za każdym razem za to panie z infolinii z uporem maniaka przyjmowały zgłoszenie, prosząc o opis sytuacji oraz podanie moich danych osobowych. Czy na tym polega szacunek do klienta i szanowanie jego cennego czasu? – pyta.