Przeżyli przy tym chwile niepewności, bo nie było wiadomo, czy pojazd jest pusty. Znajdował się tuż przy brzegu akwenu popularnie zwanego stawem Kaczkowskiego i pływał kołami do góry. Z pomocą dwóch płetwonurków i wyciągarki auto zostało podniesione i postawione na ziemi.
Pojazd nie miał z tyłu tablic rejestracyjnych. Jego drzwi były otwarte. Nie wiadomo, czy fiat pochodzi z kradzieży, czy też służył miejscowym „pseudo-rajdowcom” do ostrej jazdy po bezdrożach. To wszystko wyjaśni dochodzenie policyjne.
Kilkanaście lat temu w stawie przy ulicy Mickiewicza odnaleziono zatopionego fiata. Okoliczności tamtego zdarzenia były makabryczne, bowiem w pojeździe znajdowały się zwłoki kobiety. Sprawa była w Jeleniej Górze bardzo głośna. Tym razem, na szczęście, nie ma tragicznego tła.