O powstanie lądowiska szpital zabiegał od dawna. Teraz budowane jest ono na niewykorzystanej części parkingu. Pracuje tam koparka, która niweluje teren. Trzeba usunąć latarnie oraz zainstalować oświetlenie w nawierzchni, które umożliwi śmigłowcom lądowanie nocą i o zmierzchu.
Helikoptery z rannymi podczas wypadków lądują na lotnisku Aeroklubu Jeleniogórskiego. Dopiero stamtąd poszkodowani zabierani są ambulansem do szpitala. To znacznie wydłuża czas potrzebny na udzielenie pomocy. Zresztą śmigłowce są wykorzystywane tylko w najbardziej pilnych okolicznościach: na przykład po zejściach lawin. Tak było w Karkonoszach w ubiegłym roku.
– Wówczas śmigłowce transportowały dwóch rannych do Czech i na jeleniogórskie lotnisko. Żadnego nie udało się uratować: za późno zostali wyciągnięci spod śniegu – wspomina Maciej Abramowicz, naczelnik karkonoskiej grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Goprowcy w minionych latach kilkanaście razy korzystali z usług śmigłowca w akcjach ratowniczych.
Kiedy powstanie lądowisko przy szpitalu wojewódzkim, ranny w wypadku w górach – transportowany śmigłowcem – trafi do lecznicy w ciągu kilku minut.
Kłopotem jest jednak brak śmigłowca, który mógłby być do wyłącznej dyspozycji jeleniogórskich służb ratowniczych. Goprowcy wzywają helikoptery Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Wrocławia lub czeskiej Horskiej Sluzby.
Nic nie wskazuje na to, że taka maszyna pojawi się w stolicy Karkonoszy. Na jej zakup nie ma pieniędzy.