Pisze o tym Polska Gazeta Wrocławska wyliczając szkoły, w których, na przykład, tylko co trzeci uczeń zatańczy poloneza na rozpoczęcie. Maturzyści rezygnują, bo nie stać ich na wystawne zabawy. Podobnie jest w Jeleniej Górze.
– Czasami koszty, jakie muszą ponieść uczniowie, są po prostu zbyt duże. Wielu rezygnuje po prostu ze studniówki – mówi dyrektor Zespołu Szkół Technicznych „Mechanik”, Wanda Kozyra.
– Musiałabym wydać 1,5 tys. zł. To tyle, ile kosztuje roczny kurs angielskiego. Oczywiście jest mi szkoda, ale nie idę, opowiada Małgosia z I LO w Radomsku. Studniówka Małgosi nie jest tak naprawdę najdroższa, jej kuzynka w Warszawie na bal wyda prawie 2,5 tys. zł – cytuje PGWr głosy maturzystów z Polski.
Sam bal kosztuje 300 zł, ale przecież trzeba jeszcze kupić sukienkę, buty, do tego fryzjer, kosmetyczka, solarium, makijaż, torebka, jakaś biżuteria, fotograf, kamerzysta, taksówka – wylicza gazeta.
Dziennik pyta o zdanie socjologów. Ci stwierdzają, że jeśli szkolny bal przypomina wystawne przyjęcie, nie uniknie się porównań, ile kto wydał na strój, fryzurę, limuzynę, a to od razu pokazuje jego status materialny.
Co na to dyrekcje szkół? Są pomysły, aby jak przed laty, organizować studniówki w salach gimnastycznych lub aulach szkolnych, a nie w wystawnych restauracjach czy zajazdach.
– Nie wiem, czy w tym roku nie jest to nasza ostatnia studniówka poza szkołą. Powinno wrócić się do tradycji robienia studniówek w szkołach. Z pięciu klas na bal z powodu ceny zdecydowała się niecała setka – stwierdza dyrektor Wanda Kozyra.