O leżeniu na nich plackiem i korzystaniu ze słonecznej sauny nie ma w tym roku mowy. Chyba że dla najbardziej odważnych. Piach ciągle jest mokry i zimny, a promienie słońca dosłownie trzeba łapać, bo co jakiś czas złośliwe i ciężkie chmury zasłaniają gorącą gwiazdę. Zamiast ukropu z nieba leje się deszcz, czasem bardzo ulewny. To nawet odstrasza miłośników spacerów brzegiem morza.
Tak oto można oglądać swoistą wędrówkę ludu, który biegnie ku wybrzeżu obładowany materacami, parawanami, leżakami, kocami i prowiantami, wózkami oraz dziećmi. Bywa, że na plaży spędza ledwie minut kilka, z których większość zajmuje rozłożenie sprzętu. I szybko go składa uciekając na widok zbliżających się groźnych chmur, popędzany kroplami deszczu.
Cóż, w taką pogodę rozrywkę stanowią przechadzki po uliczkach nadmorskich miejscowości, a raczej – z powodu pogody barowej – przesiadywanie w rozmaitych przybytkach gastronomicznych.
Furorę robią cuchnące nieświeżym tłuszczem smażalnie ryb, a na tackach królują pangi (prosto z Wietnamu) oraz oceaniczne morszczuki.
Pachnącego Bałtykiem dorsza nie uświadczysz, bo rybacy mają zakaz połowu tych ryb. Mało w tym roku płastug zwanych flądrami. Za to w sieciach sporo smakowitego turbota. Z gatunku podobne to do flądry, ale znacznie bardziej trafi w gusta smakoszy bałtyckiego rybostanu.
Piwo nad morzem droższe niż w Kotlinie Jeleniogórskiej, ale napitku – oczywiście – kierowcom nie polecamy.
Są za to dobre wieści dla tych, którzy samochodami nad Bałtyk udają się (lub wracają znad morza) krajową „trójką”.
W środę otwarto obwodnicę Międzyrzecza, miłego miasteczka w Lubuskiem, które było zmorą dla prowadzących pojazdy zmierzające ku wybrzeżu. Dość napisać, że przez wąską ulicę centrum jechał cały tranzytowy ruch tirów i innych pojazdów, a dodatkową „atrakcją” była rozstawiona niemal co sto metrów sygnalizacja świetlna.
Bywało, że przejazd przez Miedzyrzecz (wielkości Lwówka Śląskiego) zajmował grubo ponad pół godziny.
Teraz, dzięki ponad sześciokilometrowemu odcinkowi obwodnicy, miasteczko omijamy w niespełna trzy minuty, zapominając o korkach i innych niedogodnościach.
Te jednak wciąż dają się we znaki na wysokości Sulechowa oraz w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie prowadzone są uciążliwe remonty. Modernizowany jest także fragment autostrady Szczecin – Świnoujście. Tam, na kilkukilometrowym odcinku, czujemy się jak na jeleniogórskim placu ks. Wyszyńskiego w godzinach szczytu: czynne są tylko dwa pasma upchane do granic możliwości samochodami, których nie da się wyprzedzić.
Potem do morza już całkiem blisko. Może jeszcze końcówka sierpnia błyśnie prawdziwie letnią aurą?
Z nadzieją, że wrzesień – choć już nie wakacyjny, będzie mniej kapryśny pogodowo – pozdrawiam znad Bałtyku wszystkich naszych Czytelników.