Poprosiliśmy jednego z byłych pracowników tartaku w Sobieszowie, który przepracował tam aż 36 lat, aby opowiedział o losach zakładu.
Mówi Bolesław Osipik z Sobieszowa:
- Najpierw naprawialiśmy tory wąskotorówki; tarcica była na wózkach składana. Później przerzucili nas na sztaplowanie tarcicy na placu. Po roku czasu trafiliśmy do działu eksportu. Jak były reklamacje, to trzeba było jeździć do Szczecina i do Gdańska, do portu, żeby można było jednak to wszystko przesortować.
To, co się nie nadawało to szło na kraj, resztę, zmieszana ilość tarcicy szła na eksport. Wówczas nam się wspaniale pracowało. Pakiety były wysyłane do Francji, Belgii, Holandii, Niemiec, Czech. Najbardziej wymagający byli Niemcy. Dlaczego?
Więcej na filmie.