Europa: Nord Stream 2: O co tak naprawdę chodzi?
Aktualizacja: 15:26
Autor: Damian Olszewski – Praktycznie o pieniądzach
Ale takie mogą być realia. Rosja zdobywa kolejne narzędzie kontroli nad energią w Europie. A kto ma energię, ten może mieć władze.
Kontrowersyjny projekt Nord Stream 2 staje się faktem, a połączenie interesów Niemiec i Federacji Rosyjskiej skazuje Europę środkową i wschodnią na duże niebezpieczeństwo.
Obecnie zarzuca się Rosji, że działa na rzecz destabilizacji sytuacji w Europie środkowo-wschodniej, szczególnie w kontekście przedłużającego się konfliktu zbrojnego na Ukrainie.
Szczególnie pod tym względem nasz wschodni sąsiad znajduje się w dużym niebezpieczeństwie – pominięcie Ukrainy przy dostawach gazu, z wykorzystaniem Nord Stream 2, to odcięcie tego kraju od ponad 2 mld zysków rocznie.
Zresztą Rosja, na nowych długoterminowych kontraktach z użyciem nowego gazociągu, które będzie mogła opisać na swoich warunkach, zyskuje dziesiątki miliardów dolarów. Mówiąc wprost – całość daje nam praktycznie monopol Rosyjskiej Federacji na gaz w Europie.
Ciekawym ujęciem rzeczy jest fakt, że Rosja, pomimo możliwości, nie chce przesyłać w tym roku dodatkowych ilości gazu do Europy. Przecież to wiązałoby się z dodatkowymi, ogromnymi pieniędzmi. Ta jednak woli skupić się na swoim planie wywierania presji na państwa zachodnie. Braki w magazynach mogą odbić się na wszystkich obywatelach państw, które ten gaz czerpią z Rosji.
A co z Polską? W wyniku budowy nowego gazociągu stracimy nawet kilkaset milionów euro. A to tylko wersja ekonomiczna, bo ta polityczna wydaje się być jeszcze groźniejsza. Względem naszego kraju Rosja uzyska nowe narzędzie do wywierania presji i podwyższania cen niebieskiego paliwa. Nie podoba Wam się sytuacja na Białorusi? Chcecie wolności ich obywateli? Dobrze, ale dostaniecie droższy gaz.
Co na to USA? Wielu posądza kraj zza oceanu o zdradę Europy. Zniesienie sankcji z podmiotów Niemieckich jest cichym przyzwoleniem na wprowadzenie Nord Stream 2 w życie. Jest to najzwyczajniej w świecie chęć odbudowy relacji niemiecko-amerykańskich i sprawienie, że Berlin, będąc największym sojusznikiem USA, będzie realizował interesy rządu Bidena.
Zresztą Niemcy nie są tu bez winy. Berlin wstrzymuje certyfikację dla gazociągu, co jednak jest tylko kamyczkiem na drodze moskiewskiego rządu. Wystarczyło bowiem stworzyć spółkę córkę zależną od niemieckiego systemu prawa, a wtedy droga staje się wolna i pozbawiona problemów.
Alternatywą dla rosyjskiego projektu staje się więc Baltic Pipe. To próba uniezależnienia się od dostaw Gazpromu. Współpraca Polsko-Duńsko-Norweska miałaby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne w naszym kraju. Jest to również krok w stronę pożegnania się z węglem.
Projekt ten ma być pod opieką polskiego Gaz-Systemu i duńskiego Energinetu. Łączny koszt budowy Baltic Pipe to 1.5mld euro. Kwota może wydawać się spora, ale jeśli myślimy o bezpieczeństwie i niezależności to pieniądze tracą trochę na znaczeniu.
Sprawa rozgrywa się pomiędzy ogromnymi pieniędzmi, a zimną i bezkompromisową polityką Moskwy. Zresztą to co się dzieje jest zgodne z doktryną Falina-Kwicińskiego.
Tego wszystkiego dowiecie się z tego odcinka - serdecznie zapraszam :)