– Powodem wzrostu liczby wypadków były małe opady śniegu, ale też przecenianie swoich sił – wyjaśnia Maciej Abramowicz, naczelnik karkonoskiej grupy GOPR.
Wiosną ratowników wspierały wojskowe śmigłowce. Ale odleciały.
– Bez helikoptera będziemy o wiele mniej sprawni w akcji. Kiedy znów tu przyleci, nie wiadomo. Przy okazji stacjonowania śmigłowców na Górze Szybowcowej, kilka razy odwiedzała mnie pani z ochrony środowiska z donosami w dłoni. A to zakłócanie spokoju mieszkańcom Zabobrza, a to że w mieszkaniach od huku spadają garnki z kuchenki.
Żeby ratownicy górscy mogli działać, muszą mieć możliwość stopniowej wymiany sprzętu eksploatowanego przez grupę. W tym roku z puli ministerialnej do Jeleniej Góry trafił pojazd marki Land Rover.
– W ten sposób będziemy mogli wymienić najstarsze, mocno wysłużone auto na nowe – wyjaśnia naczelnik Abramowicz – Z kolei za pieniądze od Karkonoskiego Parku Narodowego kupiliśmy kolejny śnieżny skuter. Takie pojazdy zimą skracają nam akcję ratowniczą kilkukrotnie.
Goprowcy chcą w połowie miesiąca wybrać się do urzędu marszałkowskiego, żeby porozmawiać o zmianie kryteriów korzystania z pieniędzy Regionalnego Programu Operacyjnego przeznaczonych na bezpieczeństwo. W tej chwili wnioski na zakup sprzętu dla GOPR mogą składać tylko gminy. Te jednak nie są zainteresowane wydawaniem własnych pieniędzy na wkład własny w takich projektach. Postulują, żeby grupy górskich ratowników mogły samodzielnie składać takie wnioski.