Bliźniacy Bolesław i Mieczysław Osipikowie, znani z rowerowej pasji, mają jeszcze jednego pozytywnego „bzika”: kochają tramwaje. Miłością nostalgii i przeszłości. Bo choć turkotów, zgrzytów i dzwoneczków od dawna już nie ma, to wciąż one brzmią w uszach niejednego jeleniogórzanina, który pamięta „szóstkę” sunącą z dworca kolejowego do Apteki pod Koroną w Cieplicach. Zamiłowanie do czerwonych wagonów wyssali z mlekiem matki, która w Kolei Elektrycznej w Jeleniej Górze, jak zaraz po wojnie zwano tramwaje, zatrudniła się tam jako motornicza i konduktorka.
Zofia Osipik z domu Piotrowska przyszła na świat w Wilimington (USA), a koleje losu przywiodły ją w 1945 roku do Jeleniej Góry. Zamieszkała z rodziną w kamienicy przy ul. Grottgera, gdzie do dziś mieszka jej syn, Bolesław. Ten, od kiedy pamięta, w domu często mówiło się o tramwajach i o kolei także: matka była tramwajarką, a ojciec – kolejarzem.
– Byliśmy w podstawówce – wspomina pan Bolesław. – Jak to takim urwisom się zdarza, chodziliśmy na wagary. Ale nie na pola i łąki, tylko do… tramwaju – opowiada. Wtedy tramwaj traktowany był nie tylko jako środek komunikacji, którym dojeżdżało się do pracy i szkoły. Tramwajem jeździło się na wycieczki, za miasto. – Zresztą my z rodzicami jeździliśmy, czym się dało: rowerami i autobusami – wtrąca B. Osipik.
Ale dla kilkulatków wagary w wagonie to było to! – Raz złapał nas konduktor – opowiada jeleniogórzanin. – Dojeżdżaliśmy akurat na osiedle Orle, na wysokości dzisiejszej stacji paliw. Wtedy nic tam nie było. Tylko łąki i pola. Konduktora zdziwił fakt, że jesteśmy sami i mamy tornistry. Tramwaj zbliżał się do przystanku. Zobaczyliśmy mundurowego i dalej w nogi! Udało nam się uciec i schować w trawie. Wróciliśmy do miasta następnym kursem, już niezauważeni przez konduktora – mówi.
Chłopców pasjonowała jazda na przedniej platformie, tuż przy motorniczym. Pan Bolesław do dziś na pamięć zna miejsca, w których tramwaj zgrzytał, w których musiał zwolnić, i w których „balansował” ze względu na zapadnięte torowisko. – Najbardziej pasjonowało mnie to, jak wjeżdżając na plac Bieruta (dziś Niepodległości), wagon „połykał” tory. Był tam zakręt, na którym pojazd przeraźliwie piszczał, a z perspektywy motorniczego nie było widać szyn, które wyłaniały się dopiero z tyłu po pokonaniu wirażu – opowiada z emocją B. Osipik.
Potem tramwaj pruł w stronę Cieplic, ale – na mostku nad Pijawnikiem – musiał zwolnić niemal do zera, bo torowisko było zapadnięte. Dopiero potem nieco przyspieszał, aby zahamować przed przystankiem przy małej poczcie, gdzie już czekał inny wagon w przeciwną stronę. Bo jak wiadomo, jeleniogórskie tramwaje były jednotorowe, a pojazdy mijały się na przystankach zwanych też mijankami. Bolesław Osipik może w ten sposób zrelacjonować przebieg każdego kilometra linii.
– Łza się w oku kręci – nie kryje wzruszenia, kiedy pytamy o ostatni przejazd tramwajem. Pamięta go jak dziś. 29 kwietnia 1969 roku. Nie było za ciepło, choć maj za pasem. Za to na ulicach tłumy, jeszcze większe na przystankach, a w tramwajach taki ścisk, że nie szło wejść. Sam Osipik nie wszedł za pierwszym razem. Udało mu się uwiesić barierek. Wtedy, kiedy wiadomość o końcu jeleniogórskich tramwajów dotarła do świadomości jeleniogórzan, wagonem chciał się przejechać nawet ten, który na co dzień nim nie jeździł. Nawet ci, którzy czerwonych wozów nie lubili, musieli się nimi przejechać. Potem tramwaj wyruszył jeszcze raz, trzy dni później, w pochodzie pierwszomajowym, na czele załogi Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego. – Ale to już nie był tramwaj dla ludzi. Jechali tam sami oficjele – wspomina.
Część tamtej Jeleniej Góry nasz rozmówca zachował w albumie z wklejanymi zdjęciami z prasy codziennej. – Robiłem to od dziecka. Niektóre wycinki mają ponad pół wieku – dodaje. To niespotykanie cenne archiwum pokazuje miasto z tramwajami. Wyłaniają się zza zakrętu al. 15 Grudnia. Suną placem Bieruta. Są tam fotografie Waldemara Wydmucha, który długie lata pracował jako fotoreporter dla Gazety Robotniczej. Niektóre z nich można było oglądać ostatnio na wystawie „Wokół Jeleniej Góry” w Biurze Wystaw Artystycznych.
– Chcę jakoś zachować tamtą rzeczywistość dla potomnych. Zdecydowałem, że album oddam do Archiwum Państwowego – mówi Bolesław Osipik. Spocznie tam na półkach wokół innych dokumentów przeszłości: pachnących czasami, których już nie ma i dodający słyszalny w wyobraźni turkot sunącego, czerwonego tramwaju. Szóstki z dworca do Apteki pod Koroną.
Dla Bolesława Osipika to rocznica szczególna: w tym roku obchodzi też swoje 60 urodziny.
Ruszą tramwajowym szlakiem
29 kwietnia Bolesław i Mieczysław Osipikowie ruszą na rowerach trasą linii tramwajowej z dworca głównego do Sobieszowa pod siedzibę Wyższej Szkoły Menedżerskiej, gdzie tramwaje kończyły bieg. Izersko-Karkonoskie Towarzystwo Kolarskie zaprasza na Rodzinny Rajd Rowerowy, 1 maja na trasie: dworzec główny PKP w Jeleniej Górze – Sobieszów pętla.
Patronat nad tą niewesołą rocznicą obejmuje portal i tygodnik Jelonka.com. Do dziś wielu jeleniogórzan uważa, że decyzja o likwidacji komunikacji tramwajowej była błędem nie do naprawienia.
Ogłosimy wkrótce konkurs fotograficzny oraz inne wydarzenia związane z przypomnieniem mieszkańcom historii powstania linii tramwajowej, jej codzienności aż do chwili likwidacji. Dlatego już dziś prosimy naszych Czytelników, którzy pamiętają tramwaje, o listy, wspomnienia, świadectwa. Może w Państwa domowych archiwach zachowały się zdjęcia, które uwieczniły w kadrze tramwaj? Skontaktujcie się z nami – redakcja@jelonka.com Żadnego sygnału nie zostawimy bez odpowiedzi.