– Przede wszystkim witam was, widzów. Bez was nie byłaby możliwość żadnych działań teatralnych – powiedział na początku Bogdan Koca, dyrektor Teatru im. Norwida, organizatora imprezy. Później przyszła kolej na powitanie gości. Byli wśród nich reżyserzy i menedżerowie grup teatralnych, które już do Jeleniej Góry dojechały, oraz przedstawiciele samorządu: prezydent miasta Marek Obrębalski, jego zastępca Zbigniew Szereniuk oraz wicemarszałek dolnośląski Jerzy Łużniak. Zabrakło w tym gronie Aliny Obidniak, cesarzowej i twórczyni MFTU, corocznie z honorami witanej na ceremonii otwarcia. Dyrektor Koca nie wspomniał o byłej swojej poprzedniczce ani słowem. Nadrobił to milczenie w jednym zdaniu prezydent Obrębalski.
– Plac Ratuszowy jest wasz! XXVII Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych uważam za otwarty – powiedział szef miasta. Święto sztuki ulicy zaczęło się kolorowym, melancholijno-komediowym widowiskiem „Mignone” Wędrujących Lalek Pana Pejo z Rosji. Tytułowa „ślicznotka” jest nastolatką, której natura poskąpiła urody. Przeżywa swoje problemy na drodze poszukiwania miłości i znalezienia sensu życia na poły z widownią, na poły z towarzyszącymi jej „klownami”.
W sztuce jest sporo aluzji do znanych bajek, między innymi, „Piękna i bestia”. Mnóstwo humoru sytuacyjnego sprawiło, że zwłaszcza młodsza część widowni zanosiła się od śmiechu. Rosjanie do perfekcji opanowali synchronizację z efektami dźwiękowymi przebogatej ścieżki muzycznej. Po wielu perypetiach „Mignone” zasiada do wspólnego stołu z wybranymi spośród publiczności biesiadnikami. Jest tort urodzinowy, szampan, który obficie leje się na publiczność, a wszystko przy piosence Edith Piaf „La vie en rose”, szumiącej i trzaskającej, bo puszczonej ze zdartej płyty. Wędrujące Lalki Pana Pejo bardzo spodobały się jeleniogórskiej publiczności, która – z wyostrzonymi apetytami – czekała na kolejne przedstawienie wieczoru, czyli „Płonące laski cztery” Teatru Akt z Warszawy.
Była to opowieść o czterech starszych panach przywracających sobie wspomnienia młodości. Wgłębiają się w wizję dla nich nie realną. Gdy pojawiają się dwie młode i śliczne dziewczyny, mężczyznom opadają spodnie i pozostają w samej bieliźnie.
Następnie rozbierają się też z górnej części garderoby i próbują wzbudzić zainteresowanie piękności. I tak – etiuda za etiudą, a co dalsza to bardziej kolorowa i urozmaicona. W końcowej fazie, po powrocie do prawdziwego życia panowie znów tkwią w swej nieudolności, i tak pozostają.
Choć przedstawienie trącało kiczem, publiczności się podobało. Być może przesadna obecność różnego rodzaju fajerwerków, ognia i różu wzbudziła tak gorące brawa. Brawa należą się jednemu z aktorów za perfekcyjne poruszanie się na szczudłach.
Wydarzeniem soboty będzie występ ukraińskiego teatru "Woskresjenie" w sztuce "Wiśniowy sad". Początek o godz. 21.