Spotkanie poprowadził Romuald Witczak, ceniony regionalista, przewodnik i znawca problematyki oraz historii lokalnej, publicysta i pracownik naukowy Kolegium Karkonoskiego. – Bardzo cenne jest to, że przybywa nam publikacji o regionie – zaznaczył na początku. – Do ważnego „Rocznika jeleniogórskiego”, który był przez lata jedyną pozycją o znaczeniu lokalnym, dochodzi coraz więcej wydawnictw o różnym charakterze – podkreślił Romuald Witczak wymieniając wśród różnych tytułów „Powierzony klucz” Małgorzaty Lutowskiej.
Zebrani zasypali autorkę pytaniami. Jeden z gości spotkania zauważył, że opisywany przez panią Małgorzatę miecz katowski, którym ścięto rodzinę Hansa Urlicha Schaffgotscha, wbrew temu, co napisano w książce, nie znajduje się już w muzeum w Głogowie. M. Lutowska odpowiedziała, że na pewno tam był na początku lat 90. XX wieku, bo sama go tam widziała. Rozwinęła się dyskusja o zbiorach muzealnych. – Ten miecz powinien znajdować się w Cieplicach, bo bezpośrednio nawiązuje do ich dziejów – stwierdzono.
Andrzej Jawor spytał, dlaczego autorka nie używa nazw niemieckich w „Powierzonym kluczu”. – Dla mnie królowie pruscy mieszkali w Erdmannsdorfie, a nie w Mysłakowicach – powiedział. – Uczyniłam tak, aby lektura była bardziej przystępna i nie wymagała dodatkowych wysiłków od czytelnika. Radził mi tak zresztą Przemysław Wiater – odpowiedziała M. Lutowska. Zebrani wymienili różne opinie na temat nazewnictwa lokalnych miejscowości. – Ja urodziłem się w Jeleniej Górze i nie życzę sobie, aby ktoś mówił, że w Hirschbergu – stwierdził tłumacz Tomasz Bryll. – Ale Niemcy przed 1945 rokiem rodzili się tu w Hirschbergu – odpierał Andrzej Jawor.
Mówiono także o tym, że „Powierzony klucz” to książka w sposób szczególny promująca region jeleniogórski. Może służyć równie dobrze jako przewodnik po ciekawych miejscach naszej małej ojczyzny i jednocześnie przedstawia jej mało znaną i nigdy wcześniej w ten sposób nie udokumentowaną historię. – Bardzo cieszy mnie, że pani, jako katoliczka, tak ciepło i z takim dystansem do własnej wiary wypowiada się na kartach tej książki o ewangelikach – mówiła jedna z pań przybyłych na spotkanie. – Pani Małgorzata bardzo słusznie przedstawia w ten sposób protestantów, bo w większości to są dobrzy ludzie, czego o wszystkich katolikach nie da się powiedzieć – padła konkluzja.
Małgorzata Lutowska przyznała się, że po napisaniu „Powierzonego klucza”, zniechęcona długimi poszukiwaniami wydawcy (znalazła go w końcu w firmie Ad Rem), zapomniała o ważnym wydarzeniu dla Jeleniej Góry – jubileuszu 900-lecia, który obchodziliśmy w minionym roku. – Taka ważna rocznica była godna upamiętnienia w sposób szczególny – podkreśliła. Nic jednak straconego, bo datę 1108 jako rok założenia Jeleniej Góry przyjmuje się jako symbol. Także w ten sposób traktowano rok 1111, a zgodnie z tą datą 900-lecie miasta dopiero nas czeka. A czytelnicy z pewnością ucieszą się kolejną powieścią poczytnej pisarki z Cieplic.