Od samego początku na placu gry toczyła się wyrównana walka. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Rozpoczęło się od prowadzenia miejscowych w wymiarze 9:2, by po chwili wygrywały już podopieczne trenera Rafała Sroki (13:10 dla jeleniogórzanek). Jeszcze w 19. minucie na tablicy wyników był remis 33:33 i nie nie wskazywało na "trzęsienie ziemi", jakie miało nastąpić. Jeszcze do przerwy rywalki dopisały do swojego dorobku pięć punktów, a po zmianie stron dołoży jeszcze czternaście. W efekcie gospodynie popisały się w trakcie niespełna 7 minut wstydliwą dla nas serią 19:0.
Przyjezdne rzuciły się ambitnie w pogoń, na około 4 minuty przed końcową syreną dystas zmalał do zaledwie pięciu punktów (63:58), ale wtedy przytrafił nam się kolejny, trudny do wytłumaczenia przestój. Przeciwniczki zdobyły kolejnych 10 punktów z rzędu i było po meczu. Finalnie jeleniogórzanki po słabych w swoim wykonaniu zawodach uległy miejscowej ekipie Wisły CanPack Kraków 60:73.
Transmisja VIDEO
Jeleniogórzanki bardzo mizernie wypadły w pomeczowych statystykach. Szczególnie fatalnie wygląda procent naszych rzutów za trzy punkty. Agata Stępień rzuciła co prawda pięć "trójek", ale wykonując aż 17 rzutów (28,9%). Bilans całej naszej drużyny z dystansu to zaledwie 16,2%. Trudno wygrywać mecze prezentując się tak kiepsko na linii rzutów wolnych - nasz wynik to dramatyczne 36,4% (8/22 rzutów).
Wisła CanPack Kraków - Isands Wichoś Jelenia Góra 73:60 (24:20, 14:13, 21:10, 14:17)
Wisła: Stępień (22), Grądzka (21), Wybraniec (8), Kosalewicz (5), Lipniacka (4), Warsińska, Prokop, Rybkiewicz.