Decyduje głównie lokalizacja
Spieszymy z wyjaśnieniami. Na początek prosimy o to, by nie traktować identycznie mieszkania o pow. 50 mkw. np. w Starej Kamienicy i w Jeleniej Górze. To dwa różne towary, a tylko o tej samej powierzchni. Ponadto tyle towar (np. mieszkanie) jest wart, ile ktoś (kupujący) za niego zapłaci. Takie dwa mieszkania o tej samej powierzchni, wybudowane w tym samym roku będą mieć dwie różne wartości, a różnica może wynieść bardzo dużo (nawet 100 % lub więcej). Oczywiście zawsze na korzyść większego miasta (w tym wypadku Jeleniej Góry). Nie od dziś wiadomo, że o wartości mieszkania czy domu decyduje głównie I przede wszystkim lokalizacja.
Jakie kwoty wpisywać?
Np. Czytelnik XYZ pisze w komentarzu: / "Kto im wycenia te domy? Dom o powierzchni 300 mkw. wyceniono na 300 tys. a moje mieszkanie na Zabobrzu o powierzchni 65 mkw. rzeczoznawca wycenił na 420 tys. Może Pani Ewa chce się zamienić, nawet bez dopłaty z jej strony?". Chodzi o radną Ewę Borczyk z Kowar.
Otóż temat jest bardziej skomplikowany niż się wielu wydaje. W oświadczeniach majątkowych radni nie mają możliwości opisu swojego mieszkania czy domu, a więc nie mogą napisać, że np. dom jest stary, z odrapaną elewacją i dziurą w dachu. Niektórym komentującym wydaje się, że jak radna napisała dom 300 mkw. to od razu musi być wart dużo, czyli tyle ile powinien być wart według czytającego czy komentującego (np. pół miliona). Oczywiście komentujący przeważnie nie zna szczegółów. A to właśnie rozmaite okoliczności i szczegóły wpływają na cenę. To nie sklep, gdzie cena widnieje na półce i tyle właśnie zapłacimy przy kasie za dany produkt. Domy i mieszkania nie jest łatwo wycenić (zwłaszcza w małych miejscowościach). Co z tego, że radny czy radna by wpisali kwotę dwa razy większą, skoro praktycznie nie ma szansy takiej ceny uzyskać. Teoretycznie mogłaby wpisać wartość dwa razy wyższą (na zasadzie "papier wszystko przyjmie"). Tymczasem nawet nie ma szansy takiej kwoty uzyskać na rynku. A niższą cenę szansę ma. Więc wpisywać kwoty z tzw. sufitu czy realne? Oba wpisy i tak są przecież czysto teoretyczne. A to już jest kwestia do wyjaśnienia.
Jest termin i kara
Ponadto podawane w oświadczeniach kwoty są nie do zweryfikowania, a radnych obowiązuje jedynie termin złożenia takowego oświadczenia (do końca kwietnia każdego roku). I zawsze mogą wpisać cokolwiek, a np. po miesiącu złożyć korektę oświadczenia (takie przepisy). Aczkolwiek są zobowiązani pisać prawdę pod groźbą odpowiedzialności karnej. Muszą podpisać każde oświadczenia i podlegają art. 233 KK, czyli są to tzw. fałszywe zeznania: "Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8." Aczkolwiek sądowe udowodnienie radnemu, że zataił prawdę w oświadczeniu wyceniając np. swoje mieszkanie, jest bardzo trudne.
Niektórzy ciułają wiele lat
Z kolei Czytelnik xd wpisał w komentarzu: /"widzę ładne tysiączki na kontach. emeryt 40, 60 tys. na koncie? ciekawe skąd... udziały za 1mln z pieniędzy pożyczonych od kolegi? ale to śmierdzi... powiem wam, że na każdym szczeblu władzy jesteśmy rozkradani, zwykły człowiek haruje 40h tygodniowo za 4-5-6 tyś zł. i zastanawia się, co w tym miesiącu kupić - buty czy kurtkę a ci się bawią w politykę.
Otóż jest to kolejny skrót myślowy, że jak radny to musi korzystać z jakichś układzików i podbierać z publicznej kasy. Prawda jest natomiast zupełnie inna. Oczywiście nie bronimy w żaden sposób radnych, a tylko przedstawiamy fakty. Trzeba pamiętać, że duża część radnych jest aktywna zawodowo od wielu lat. Radnym mógł ktoś zostać dopiero w tej kadencji. Czy jeśli przez wiele lat uzbierał lub uciułał większą kwotę na koncie w banku, to teraz będąc radnym co ma zrobić, skoro przepisy nakazują mu wpisanie w oświadczeniu majątkowym ile ma na koncie? Czy to może być w jakikolwiek negatywny sposób komentowane? Otóż nie może. Mogłoby być napiętnowane wówczas, gdyby ktoś został skazany np. za defraudację publicznych pieniędzy, a i tak w tzw. międzyczasie został radnym czy wójtem (są takie przypadki w Polsce). W innej sytuacji, a takich jest większość, ciężko zarzucać komuś, że ma na koncie 40 czy 60 tys. zł, które zarobił przez np. 20 lat i teraz został radnym. Po raz kolejny kłania się komentowanie czy wydawanie opinii bez znajomości szczegółów, czyli tzw. hejt. Przecież ktoś mógł dostać 2 czy 3 lata temu w spadku np. stary dom po zmarłej babci i musi ten dom wpisać do oświadczenia. Czy może być za to hejtowany? Nie. A trudna sytuacja finansowa większości, gdzie muszą np. wybierać: kupić kurtkę dla dziecka czy lepsze buty na zimę - to już inna historia i osobny temat.