Kamienica została kupiona przez prywatnego inwestora kiedy jeszcze nie była w takim stanie. Nowy właściciel nie zrobił jednak nic, aby obiekt zabezpieczyć. Melinę znaleźli tam okoliczni pijacy i bezdomni. Budynek częściowo spłonął. Jak dowiedzieliśmy się w Powiatowej Inspekcji Nadzoru Budowlanego nadaje się tylko do rozbiórki.
Na razie zapłaci za to urząd miasta, ale kosztami zostanie obciążony właściciel pechowej kamienicy. Z informacji wynika, że nie stać go było ani na remont, ani na zabezpieczenie sypiącego się budynku.
Takich sytuacji w Jeleniej Górze jest więcej. Jak mówią urzędnicy w wydziale architektury, zdarza się, że ludzie, którzy kupują zdewastowane kamienice, inwestują nie w te budynki, ale w grunt. Po wyburzeniu obiektów odsprzedają place z zyskiem.
Pewną blokadą jest wpisanie określonych kamienic do rejestru zabyktów. Wówczas zgodę na jakiekolwiek działania musi wyrazić konserwator. Tak jest, na przykład, w przypadku dawnego kina „Turysta” na rogu ulic Matejki i Piłsudskiego. Choć teoretycznie został zabezpieczony przed całkowitą ruiną, i tak się sypie. I czeka na nowego właściciela. Osoba, która na początku lat 90-tych, kupiła ten niegdyś okazały gmach, nie miała pomysłu, ani środków, aby go wyremontować i zagospodarować.
Paradoksalnie rozbiórka może czekać nawet budynki postawione stosunkowo niedawno. Dla przykładu, konstrukcję przy ulicy Kopernika, gdzie miał znaleźć się hotel „Złoty lew”. Pozwolenie na budowę straciło ważność, a właściciel nie ma pieniędzy na dokończenie inwestycji. Brakuje także chętnych, aby obiekt kupić.
Pomysł z prywatyzowaniem terenów i kamienic komunalnych na pewno częściowo był trafiony. Dzięki temu solidni inwestorzy przyczynili się do poprawy estetyki miasta. Jednak, co oczywiste, każdy medal ma dwie strony. Nie zabrakło bowiem i takich, którzy sądzili, że wystarczy poprzestać na kupieniu, a problem sam się rozwiąże.